Najnowszy dokument Komisji Europejskiej to kompendium wiedzy o tym, co dotąd nie mogło być z różnych powodów ujawniane. Jak np. strike price, czyli cena referencyjna w kontrakcie różnicowym dla elektrowni jądrowej
Wszystko zaczęło się od pisma, które trafiło do Brukseli we wrześniu 2024 r., później strona polska odpowiadała jeszcze na pytania KE. Otworzyło to Polsce drogę, aby w grudniu 2024 r. skierować oficjalny wniosek o zatwierdzenie pomocy publicznej dla projektu budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Komisja wszczęła wówczas formalną procedurę dochodzenia wyjaśniającego. Brzmi to poważnie, ale to normalne postępowanie, które przechodzą podobne duże projekty. Badany jest np. wpływ pomocy publicznej na dany sektor (w tym wypadku – rynek energii elektrycznej).
Przeczytaj też: KHNP i Westinghouse porozumiały się ws. technologii
Dokument datowany na 18 lutego ujrzał światło dzienne trzy dni później. Mogło to nastąpić po uprzednim zabezpieczeniu informacji niejawnych. Jest to nic innego jak streszczenie wniosku Polski.
Wreszcie dowiedzieliśmy się dokładnie, jak polski rząd chce skonstruować finansowanie i rozliczenie elektrowni z wytwarzanego prądu. Wiadomo było, że będzie to dwustronny kontrakt różnicowy (two-way contract for difference, CfD), ale teraz poznaliśmy założenia i szacunki rządu:
Mechanizm ceny referencyjnej jest następujący: strony ustalają strike price, na podstawie której wzajemnie się rozliczają. Jeżeli cena energii elektrycznej na rynku będzie wyższa od ceny referencyjnej, to wytwórca energii oddaje różnicę drugiej stronie. W odwrotnej sytuacji to druga strona dopłaca wytwórcy, wyrównując cenę do tej ustalonej. W ten sposób obydwie strony zabezpieczają się na przyszłość. Wytwórca ma zagwarantowaną umowną kwotę, a odbiorca – zabezpieczenie na przyszłość, przewidywalność cen. Co ciekawe, CfD dla atomu miałby obowiązywać 60 lat.
Strike price to najważniejsza nowa informacja, ale nie jedyna. Autorzy wniosku do KE najwyraźniej przewidują, że każdy z reaktorów będzie pracował w zasadzie nieprzerwanie, pełną parą. Zapisano bowiem, że współczynnik wykorzystania mocy elektrowni (load factor/capacity factor) osiągnie 92,7 proc. To w zasadzie tyle, ile reaktory AP1000 mają wpisane w dokumentacji i ile deklaruje Westinghouse, dostawca technologii. Elektrownie z tymi jednostkami rzeczywiście potrafią tak pracować, ale jak pokazuje przykład AP1000 w chińskiej elektrowni jądrowej Haiyang – nie muszą. Blok nr 1 w tej elektrowni zszedł poniżej 90 proc. skumulowanego load factor w całym cyklu pracy.
Poza tym życzeniowym podejściem do niemal permanentnej pracy bloku, jest jeszcze jedna sprawa. Planowany czas eksploatacji każdego z reaktorów i czas obowiązywania CfD to 60 lat. W tym czasie wiele może się wydarzyć w sektorze energetycznym, mogą pojawić się nowe rozwiązania itd. Chociaż elektrownia jeszcze nie powstała, już zastanawiano się, czy uda się zawsze wykorzystać produkowaną przez nią energię elektryczną. Na przykład w Finlandii, o czym pisałem w 2023 r., zmniejszano pracę bloku jądrowego Olkiluoto 3, żeby do systemu wprowadzić więcej tańszej energii z odnawialnych źródeł.
Jest jeszcze wątek waloryzacji kwoty z kontraktu różnicowego. Czytam, że cena referencyjna w atomowym CfD miałaby być indeksowana corocznie względem średniorocznej inflacji. Nie ma w tym nic dziwnego, że proponowane jest takie rozwiązanie. Tylko że rząd wycofuje się w przypadku podobnych wyliczeń dla morskiej energetyki wiatrowej (offshore wind). Robi to w obawie o możliwy nagły wzrost ceny wykonania, gdyby sprzężyć ją jedynie z inflacją.
Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o numerze UD162, waloryzacja dla systemu wsparcia farm na Bałtyku miałaby być ograniczona poprzez wprowadzenie „tunelu waloryzacyjnego ograniczonego od góry celem inflacyjnym przyjętym przez Radę Polityki Pieniężnej". Więcej o kontrakcie różnicowym, cenach maksymalnych przy strike price i planach na offshore wind przeczytasz w tekstach MKiŚ bierze się za RED III oraz Koniec spekulacji, jest rozporządzenie MKiŚ. Trzy ceny maksymalne dla offshore wind.
Niewykluczone więc, że choć pierwotne założenia zakładają prosty sposób rozliczeń przy atomowym CfD, to może w dialogu z Komisją pojawi się temat zabezpieczenia ceny referencyjnej w jakiś sposób. Przewidziano natomiast korektę ceny wykonania, jeżeli zmienią się koszty operacyjne (OPEX). Nie sprecyzowano jednak dokładnie, co mogłoby „wymusić" korektę. Zapisano jedynie, że zmiana ceny referencyjnej byłaby możliwa tylko przy „ściśle określonych" zdarzeniach. W dodatku do ustawy (zapewne tzw. specustawy jądrowej) wpisany zostanie harmonogram, kiedy można tych zmian dokonywać. Byłyby możliwe w 5 lat po uruchomieniu ostatniego reaktora, a później 15, 25, 35 i 45 lat od oddania go do użytku.
Nie zabrakło uwag KE, która nie jest na tym etapie do końca przekonana do argumentacji Warszawy. Ma obawy co do długości kontraktu różnicowego i skali pomocy państwa. Nie oznacza to jednak, że sprawa jest przegrana – taka jest rola Komisji. Teraz Polska musi ją przekonać do swoich racji.
Nie tak dawno, bo w kwietniu 2024 r., podobną procedurę zakończyły Czechy w sprawie rozbudowy Elektrowni Jądrowej Dukovany. KE rozpoczęła pogłębioną procedurę dochodzenia w czerwcu 2022 r., więc proces udało im się zamknąć w mniej niż dwa lata. Porównałem obydwa dokumenty podsumowujące od KE w sprawie czeskiej i polskiej. Komisja podnosiła podobne uwagi w obu przypadkach.
Przeczytaj też: Zacieśnia się współpraca Polski z Kanadą
Dokument przedstawiony w lutym przez KE składa się z długiego uzasadnienia, dlaczego Polska w ogóle zamierza budować elektrownię jądrową. Odpowiedź jest znana: aby zwiększyć dostępną moc niskoemisyjnych źródeł przed 2040 rokiem. Moc mają zapewnić trzy reaktory AP1000 każdy po 1250 MW mocy brutto (1117 netto). Budowa elektrowni w gminie Choczewo ma kosztować 192 mld zł. 30 proc. tej kwoty będzie stanowić wkład własny państwa, a 70 proc. finansowanie dłużne. Pierwszy reaktor miałby zostać uruchomiony w 2033 roku, a kolejne dwa w odstępach co dwa lata.
Jak czytam, postawienie pierwszej elektrowni jądrowej w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino ma przynieść spore oszczędności. Wytwarzany przez nią prąd nie będzie potrzebował uprawnień z systemu EU ETS. Wyliczono więc, że Polska zaoszczędzi na niewykupionych uprawnieniach od 8,7 do 35,7 mld zł.
Od ujawnienia dokumentu głosu nie zabierali jeszcze przedstawiciele Ministerstwa Przemysłu, w tym wiceminister i pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Wojciech Wrochna, czy też osoby związane z Polskimi Elektrowniami Jądrowymi (PEJ). Publikacja zbiegła się w czasie z decyzją Sejmu, który przegłosował ustawę gwarantującą PEJ wsparcie publiczne na przygotowanie i realizację budowy elektrowni jądrowej na kwotę 60,2 mld zł.
Fot. Budowa bloku nr 3 w Elektrowni Jądrowej Vogtle w USA, zdj, z 2020 roku / domena publiczna