„Czy chcesz tak wypoczywać?” oraz „Atom stop” krzyczą banery, na których widnieją wielkie chłodnie kominowe projektowanej elektrowni jądrowej na Pomorzu
Sasino, gmina Choczewo, czwartek rano. Uprzątam podjazd, by mieli gdzie zaparkować elektrycy, którzy przyjadą, aby przyłączyć do sieci wybudowany dom. Budynek wzbudza ciekawość przechodniów. Nielicznych, bo biegnąca obok nieutwardzona droga nie zachęca do zapuszczania się w te okolice wsi. Głównie są to właściciele pobliskich luksusowych domków, sezonowych daczy i zamożniejsi turyści, których stać na nocleg po 1 tys. zł za dobę. Przystają, wymieniamy kilka słów. W końcu prawie zawsze pojawia się pytanie – A nie boi się pan, że w pobliżu zbudują elektrownię atomową?
– Wie pan, ja już prawie też rozpocząłem budowę domu, tutaj obok, ale wiosną odwołałem ekipę, gdy ogłoszono, co tu się będzie dziać – mówi pan Marek z Warszawy. Dodaje, że jego ojciec pracował na budowach takich elektrowni w byłym ZSRR. – Tu nawet nie chodzi o sam obiekt, ale ogromne sieci dróg, węzły kolejowe i całą potrzebną do utrzymania tego obiektu infrastrukturę. Szkoda tej unikalnej przyrody. Wytną sporo lasu – podsumowuje pan Marek.
Dwie godziny później drogą spaceruje małżeństwo z wielkim białym psem Frodo. Państwo Marzena i Krzysztof przyjechali z Katowic. Od siedmiu lat spędzają wakacje w Sasinie. Kilka lat temu kupili działkę w Słajszewie. Mieli tam zbudować wymarzony dom nad morzem. Teraz mają wątpliwości. – Z Kopalina i Lubiatowa (red. obszar budowy elektrowni) do Słajszewa już rzut beretem. Zastanawiamy się, jak duży obszar lasu zostanie zniszczony i czy zmiany będą odczuwalne także w tej wsi – mówi pani Marzena.
W niepewności żyją też ci, którzy już zbudowali domy i zamieszkali w okolicy, uciekając od gwaru miasta i turystycznych kurortów. Blady strach padł na tych, którzy zainwestowali wszystkie oszczędności w domki na wynajem. Czy turyści nadal chętnie będą odwiedzać Kopalino, Lubiatowo, Słajszewo i Sasino, gdy okolica zmieni się nie do poznania? Wątpliwości potęguje stan dezinformacji i zamieszania. Jedni twierdzą, że linia kolejowa będzie biegła przez obszar Natura 2000 i chronione lasy. Inni dowodzą, że trasa została zmieniona i dworzec powstanie w bardziej zurbanizowanym Choczewie.
Z planów inwestycyjnych zapewne cieszy się lokalny samorząd, który licząc na zyski, podjął nierówną walkę, by wygrać sprawę propagandowo. Nierówną, bo na kilkadziesiąt banerów z napisami „Czy chcesz tak wypoczywać?” oraz „Atom stop” wiszących w okolicznych wsiach, można spotkać tylko kilka z napisami „Tak dla atomu”. Zresztą na pierwszy rzut oka widać, że nie są to raczej spontaniczne dzieła mieszkańców, a produkt PR grupy interesu.
Cóż elektrownia jądrowa jest zapewne Polsce potrzebna. Pytanie, czy musi to być wielki moloch, czy nie lepiej zaczekać na dużo tańszą i mniej inwazyjną dla przyrody technologię SMR. I choć nie podjęto jeszcze ostatecznej decyzji co do lokalizacji obiektu, to już same plany wywołały sporo zamieszania i niepokój lokalnych społeczności. Zapewne w takich warunkach region nie będzie się rozwijał turystycznie, a jest to podstawowe źródło dochodu mieszkających tu ludzi. Ale kto by tam myślał o takich drobiazgach gdzieś tam, w Warszawie…