Jesteśmy na wojnie i nie bierzemy jeńców. Niech spada garstka ekooszołomów, którzy chcą nas pozbawić prawa do życia tak jak chcemy
Jesteśmy na wojnie i nie bierzemy jeńców. Niech spada garstka ekooszołomów, którzy chcą nas pozbawić prawa do życia tak jak chcemy. A chcemy mieć szybkie samochody, spędzać trzy razy w roku po kilka dni na drugim końcu świata i jeść dużo mięsa.
Szczególnie nie damy odebrać sobie mięsa. Kto to słyszał, żeby zdrowy heteroseksualny mężczyzna nie jadł mięsa? He, he! A teraz selfie z kotletem i ziu na social media. Niech widzą, że się nie damy. Nie wstydźmy się, jesteśmy antropocentrystami, bowiem nie ma na świecie istoty mądrzejszej i bardziej idealnej niż człowiek.
Trochę nas martwi katastrofa klimatyczna. Ponoć planeta umiera. Wykończy nas CO2. Zabraknie też wody pitnej, a tyłek będziemy czyścić piaskiem. Ale na razie nie jest źle. Wpadniemy na Strajk Klimatyczny, zamówimy sojowe latte i odpalimy kalkulator wyliczający ślad węglowy. W telewizji znów pokazali, jak Greenpeace gdzieś tam ratuje wieloryby. Mega fajne!
Jutro Światowy Dzień Ziemi. Po drodze na bulwary wiślane szarpniemy się i dopłacimy w sklepie za papierową torbę z modnym napisem o recyklingu. Pochwalimy dzieci ze szkoły, że nazbierały w weekend w parku worek plastikowych śmieci, które wcześniej sami rzucaliśmy na trawnik. W końcu los świata nie jest nam obojętny.