Raport Fundacji ClientEarth pokazuje, że bez inwestycji w sieci energetyczne nie będzie dynamicznego rozwoju odnawialnych źródeł energii
Rozwój OZE (odnawialnych źródeł energii) w Polsce nie przyspieszy bez potężnych inwestycji w sieci energetyczne i zmiany sposobu zarządzania nimi – wynika z najnowszego raportu przygotowanego przez Fundację ClientEarth. Prawnicy przeanalizowali dane dotyczące liczby odmów przyłączeniowych wydanych przez operatorów sieciowych w latach 2015-2021. Okazuje się, że w analizowanym okresie odnotowano blisko 6 tys. przypadków, w których odmówiono przyłączenia do sieci nowych instalacji (głównie OZE) o łącznej mocy 30 GW. Jak czytam w raporcie, to ponad połowa obecnej mocy wszystkich polskich elektrowni.
Przeczytaj też: Rząd daje zielone światło dla fuzji Orlen-Lotos
– Gdyby do sieci skutecznie przyłączono większość instalacji OZE, którym w latach 2015-2020 odmówiono przyłączenia oraz nie obowiązywałaby tzw. zasada 10h blokująca rozwój lądowych farm wiatrowych, to Polska najpewniej osiągnęłaby unijny cel udziału OZE w miksie energetycznym na 2020 r. GUS nie musiałby wówczas dokonywać „korekty” wyliczeń przez kreatywne uwzględnienie spalania biomasy – komentuje Wojciech Modzelewski, prawnik ClientEarth i autor raportu.
Eksperci alarmują, że sytuacja się pogarsza, bo w ubiegłym roku liczba odrzuconych wniosków przyłączeniowych gwałtownie wzrosła. Tylko przez te 12 miesięcy odmówiono podłączenia instalacji o mocy 15 GW.
Dlaczego operatorzy sieci nie chcą podłączać OZE? Fundacja zauważa, że główną przyczyną jest brak technicznych możliwości przyłączenia, czyli brak wolnych mocy przyłączeniowych sieci. Najwięcej problemów z siecią odnotowano na północy kraju, tj. na obszarze działalności operatora dystrybucyjnego Energi (grupa Orlen) oraz Enei.
Zdaniem autorów raportu odmowy często mają związek z planowanymi morskimi farmami wiatrowymi, dlatego konieczna jest pilna modernizacja sieci. Chodzi o to, można było do nich przyłączać instalacje zlokalizowane na lądzie (słoneczne i wiatrowe). „To coraz większy problem dla mniejszych, prywatnych inwestorów, którzy dotychczas napędzali zieloną transformację kraju” – napisano w raporcie.
Przeczytaj też: Historyczne upały w Londynie
– Możliwości czy raczej “niemożliwości” przyłączeniowe sieci stanowią coraz większy hamulec polskiej transformacji energetycznej. Odczuwają to głównie profesjonalni inwestorzy, jednak problem ten zaczyna dotykać również prosumentów, których instalacje coraz częściej są wyłączane w okresach przeciążenia sieci – dodaje Wojciech Modzelewski.
ClientEarth przypomina, że sieć energetyczna w Polsce jest wyeksploatowana – 40 proc. sieci napowietrznych ma ponad 40 lat – i nieprzystosowana do źródeł OZE. Eksperci wyjaśniają, że była projektowana i budowana pod kątem dużych elektrowni konwencjonalnych.
W raporcie wymieniono działania, jakie powinno się podjąć, by poprawić sytuację. Konieczne jest:
Szczególnie interesujący wydaje się ostatni postulat. Wystarczy sięgnąć po doświadczenia z rynku telekomunikacyjnego. W 2009 r. Telekomunikacja Polska, chcąc uniknąć separacji funkcjonalnej, czyli wydzielenia części hurtowej i detalicznej firmy, podpisała porozumienie z Urzędem Komunikacji Elektronicznej. W wielkim uproszczeniu, zobowiązała się do niedyskryminowania innych podmiotów w dostępie do swojej sieci. Z czasem przyniosło to dobre zmiany na rynku telekomunikacyjnym w Polsce. A z raportu Client Earth wynika, że zasady wydawania odmów przyłączenia do sieci energetycznej są niejasne i budzą wiele wątpliwości. Być może Urząd Regulacji Energetyki powinien sięgnąć po doświadczenia UKE i też zmotywować spółki energetyczne, dokańczając przerwany kiedyś proces demonopolizacji rynku. Obecnie dystrybutorzy energii są częścią tych samych grup energetycznych, które kontrolują np. elektrownie węglowe. Nawet jeśli dojdzie do zapowiadanego wydzielenia aktywów węglowych, to krajowe grupy energetyczne będą jednocześnie inwestorami w OZE i właścicielami sieci. Nie będą mieć powodów, by udostępniać ją konkurentom.
Stan sieci zaczyna być przedmiotem zainteresowania państwowych instytucji. Z końcem czerwca prace w zakresie poprawy ich funkcjonowania i rozwoju zakończył specjalny zespół, powołany w URE. W tym roku sprawę zaniedbań w tym obszarze zaczęła też badać Najwyższa Izba Kontroli.