Mateusz Morawiecki podczas kongresu Togetair podkreślił, że Polska dąży do rozwoju elektromobilności od dawna, a inne kraje przyłączają się do wsparcia tego trendu. Czy naprawdę taka była kolejność?
Krajowi politycy w ostatnich dniach bardzo często wypowiadają się o sprawach klimatu i niskoemisyjnych technologii. Niestety w ich wypowiedziach roi się od pomyłek i zwykłych błędów. I tak na przykład prezydent Andrzej Duda podczas międzynarodowego szczytu klimatycznego Joe Bidena zapowiedział rozwój leśnych gospodarstwach węglowych, choć powszechnie wiadomo, że nie mogą być skuteczne w walce ze zmianami klimatu.
Z kolei premier Mateusz Morawiecki podczas polskiej konferencji Togetair, którą organizatorzy również określili mianem szczytu klimatycznego, odnosił się do polskich sukcesów w rozwoju rynku samochodów elektrycznych.
– Nasz cel to elektromobilność, postawienie na czysty transport w miastach, w mniejszych miejscowościach, na elektryczne autobusy, ale także elektryczne samochody, na hybrydowe samochody, wodór. To cel, który został zauważony przez nas parę lat temu i bardzo mocno jest promowany, a jednocześnie dzisiaj staje się coraz istotniejszy na arenie międzynarodowej. Staje się coraz wyraźniej celem numer jeden w polityce klimatycznej bardzo wielu krajów – powiedział Morawiecki. Problem w tym, że inne kraje coraz mniej przychylnie patrzą na samochody hybrydowe, a wodór traktują jako absolutny margines motoryzacji. Pisałam o tym przy okazji premiery Toyoty Mirai.
Przeczytaj też: Raport NIK nie pozostawia złudzeń, elektromobilność w Polsce się nie przyjmie
Tymczasem krajowy cel rozwoju elektromobilności pozostaje głównie na papierze, a Polska w porównaniu z resztą UE ciągnie się w ogonie. Już w 2011 roku w Instytucie Transportu Samochodowego powstało opracowanie pt. „Perspektywy rozwoju rynku samochodów elektrycznych w najbliższych latach”. Publikacja ta miała związek z nowymi unijnymi regulacjami dotyczącymi ograniczenia emisji pochodzących z transportu. Co od tego czasu wydarzyło się w obszarze elektromobilności w Polsce? Nadal za mało.
Przeczytaj też: Pilotażowy program dopłat do e-aut okazał się klapą
Rząd PO-PSL nie przyjął żadnych narzędzi, które wspierałyby rynek samochodów elektrycznych. Natomiast od początku rządów PiS elektromobilność jest na agendzie, ale głównie dlatego, że musiała się na niej znaleźć. Gdyby nie weszła w życie ustawa o elektromobilności, Polska zapłaciłaby karę.
Plan rozwoju elektromobilności został przyjęty w 2017 roku. W 2018 roku weszła w życie ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych (właśnie czeka na trzecią nowelizację). Dokument, który pisano wiele miesięcy, był długi, niejasny i miał, jak widać, niewielki wpływ na rozwój rynku w Polsce. Dorobiliśmy się jak dotąd w Polsce zaledwie 11 tys. samochodów elektrycznych. Dopiero niedawno weszło w życie rozporządzenie pozwalające obniżyć koszty operacyjne dla podmiotów oferujących usługi ładowania. Nie udało nam się jednak uruchomić przewidzianej w planie rozwoju elektromobilności liczby punktów ładowania. O ostatnich sukcesach pisałam tutaj.
Przypomnę, że już w 2016 roku podczas prezentacji planu „W drodze do elektromobilności” Mateusz Morawiecki jako wicepremier zapowiedział, że do 2025 roku po polskich drogach jeździć będzie milion samochodów elektrycznych. Deklaracja odbiła się w mediach szerokim echem. Pięć lat później mamy już pewność, że to niemożliwe. Dlaczego? Bo poza deklaracjami nie ma konkretnych działań. W Krajowym Planie Odbudowy nie ma w zasadzie miejsca dla elektromobilności w szeroko rozumianym znaczeniu, które promowane jest w Europie. Nie ma też w KPO miejsca dla e-rowerów, które na świecie przejmują coraz więcej zadań wcześniej realizowanych przez samochody spalinowe.
Przeczytaj też: Włochy z rekordowym i prostym systemem dopłat do „elektryków”
Mamy jednak wyprodukować polski samochód elektryczny. Często projekt ten jest zestawiany z analogicznymi działaniami podejmowanymi w Turcji i Wietnamie. Jak wypadamy na tym tle? Blado. Togg, turecki odpowiednik ElectroMobility Poland, właśnie zadeklarował, że pierwsze auta elektryczne z logo marki pojawią się już w 2022 roku, a sprzedaż ruszy w 2023 roku. Ekspansja na innych rynkach ma się rozpocząć w 2024 roku. Co słychać w Wietnamie? Vinfast już produkuje samochody spalinowe, a powstał w 2017 roku. W marcu br. została otwarta możliwość składania zamówień na pierwszy elektryczny model VF e34, pierwsze dostawy prawdopodobnie będą na przełomie roku. Polski projekt Izera, choć wygląda imponująco, zjedzie z linii montażowej najwcześniej w 2024 roku. W ostatnim czasie widać było rozbieżność zdań między Lasami Państwowymi, a Ministerstwem Klimatu i Środowiska w sprawie wycinki lasu pod budowę fabryki.
Przeczytaj też: Norwegia zapracowała na miano lidera elektromobilności. E-auta rozchodzą się na pniu
Polska nie zadeklarowała jeszcze, kiedy zakaże sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Nie ma też żadnej tamy, która hamowałaby zalew używanymi autami spalinowymi kupowanymi za granicą. Dla pojazdów elektrycznych tymczasem nie ma realnego systemu dopłat. Pierwszy program wsparcia zakupowego można określić jednym słowem: rozczarowanie. Zapowiedzi nowych konkursów bardzo pozytywnie nastroiły potencjalnych użytkowników. Jednak procedury notyfikacyjne ciągną się jak nitka kolei transsyberyjskiej. Choć pytam Narodowy Fundusz ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) o efekt rozmów z Komisją Europejską co miesiąc, to nie dostaję żadnej konkretnej odpowiedzi co do oczekiwanej daty ogłoszenia naborów.
Trzeba zaznaczyć, że jest jeden obszar elektromobilności, którym naprawdę możemy się jako kraj pochwalić. Są to autobusy elektryczne produkowane już przez kilka podmiotów, m.in. Solaris. Jest kilku pionierów oferujących urządzenia do ładowania dla zajezdni autobusowych, np. Ekoenergetyka. Mamy manufaktury robiące przepiękne rowery elektryczne takie jak Kosynier i mamy Melexa. To oczywiście tylko niektóre z listy firm, które mimo przeszkód działają i rozwijają się.
Nie da się jednak obronić narracji, że to my, Polacy zwróciliśmy uwagę na potencjał drzemiący w autach elektrycznych, a świat podążył za nami. Lubimy za to zaklinać rzeczywistość i utwierdzać się w przekonaniu, że idzie nam dobrze. Być może dlatego w ostatnich latach nie brakowało imprez, w czasie których przyznawano tytuły „lider elektromobilności”.