Zagraniczne reakcje na stanowisko Polski na Radzie Europejskiej są dużo bardziej negatywne, niż można usłyszeć w kraju
Nie pierwszy już raz po szczycie Rady Europejskiej, na którym omawiane były cele klimatyczne, w kraju trwa gorąca dyskusja, czy był to sukces, czy wręcz odwrotnie – porażka. Niezależnie od konfiguracji politycznej zawsze jest też tak, że prorządowe media donoszą o sukcesie, a te sprzyjające opozycji – krytykują polskich polityków. W pochwałach rozpływa się na przykład górnicza Solidarność. Trudno się dziwić, stanowiska związkowych liderów jeszcze przez lata pozostaną niezagrożone.
W dyskurs do pewnego stopnia wpisał się też Jerzy Buzek, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, obecnie szef komisji środowiska i badań naukowych w PE.
Przeczytaj też: Neutralnośc klimatyczna, tak, ale nie u nas
– Niestety, rząd premiera Morawieckiego posadził Polskę – z twarzą umorusaną rosyjskim węglem – w oślej ławce, zwalniając nas z obowiązku zdawania jakiejkolwiek matury z neutralności klimatycznej. Tak należy rozumieć konkluzje ze szczytu Rady Europejskiej ("[...] Na tym etapie jedno państwo członkowskie nie może zobowiązać się do realizacji tego celu") – napisał Jerzy Buzek w opublikowanym w piątek komentarzu.
Warto też spojrzeć na to, jak krok rządu PiS został odebrany za granicą. Wizerunkowo wypadło to bardzo niekorzystnie. Zagraniczne portale piszą, że nasz kraj ze względu na brak poparcia dla celu na 2050 r. poniesie więcej szkód niż korzyści. I że premier Mateusz Morawiecki obniżył, a nie zwiększył szanse na uzyskanie wyższych środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. A gra toczy się o bardzo wysoką stawkę, bo mechanizmy wsparcia na redukcję emisji to 100 mld euro.
– To symboliczne weto oznacza, że w przyszłym roku Polska prawdopodobnie dostanie mniej pieniędzy – pisze Dave Keating, korespondent z Brukseli amerykańskiego Forbesa. Cytuje w swoim artykule zdenerwowanego brukselskiego urzędnika, który mówi, że gdyby zależało to od niego, nasz kraj nie dostałby ani grosza. Dlaczego? Dlatego, że jeśli jakiś kraj chce podążać swoją drogą i w swoim tempie, to raczej nie ma podstaw oczekiwać, że dostanie na to jakiekolwiek finansowe wsparcie z UE.
Przeczytaj też: Siedem powodów, by zerwać z klimatyczną donkiszoterią
Jedno jest jasne, klimatyczna piłka jest nadal w grze, czas na negocjacje z Brukselą jednak również nie jest z gumy. Sytuacja, w której Polska mogła oczekiwać ustępstw w sprawie każdej nowej regulacji klimatycznej, już się zdecydowanie nie powtórzy.