Po okresie spowolnienia w energetyce węglowej Chiny odmrażają szereg projektów. Jeśli zbudują wszystkie planowane elektrownie, globalne emisje CO2 będą rosnąć jeszcze przez długi czas
Trzy lata temu Chiny zamroziły projekty budowy około stu nowych elektrowni węglowych, co zostało odebrane na całym świecie jako pozytywny sygnał i szansa, że zużycie węgla na świecie w końcu stopniowo będzie spadać. Okazuje się jednak, że mógł być to przedwczesny optymizm – Państwo Środka wyciąga z zamrażarki swoje węglowe plany. Z raportu amerykańskiego ośrodka analitycznego Global Energy Monitor wynika, że rozpoczyna się lub już trwa budowa nowych bloków węglowych o łącznej mocy 148 gigawatów. Dla porównania na terenie UE pracują elektrownie na węgiel o mocy 149 GW (w samej Polsce – około 30 GW).
Przeczytaj też: UE zwiększa wydatki na zieloną transformację
To oznacza, że choć w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat w innych częściach świata podjęto realne działania, by wyłączać moce wytwórcze bazujące na węglu (o czym możesz przeczytać np. tutaj), to inwestycje Chin mogą ten cały wysiłek zniweczyć.
To zagrożenie dla światowej pracy na rzecz redukcji emisji CO2, jednak – jak czytam w dzisiejszym FT – rząd w Pekinie rozbudowuje węglową energetykę po to, by pobudzać wzrost gospodarczy, który spadł do poziomu najniższego od lat 90. XX w. To kolejny przykład, że względy ekonomiczne dla wielu rządów świata dominują nad celem, jakim jest powstrzymanie kryzysu klimatycznego. Alarmy naukowców pozostają bezskuteczne.
Przeczytaj też: Prezes H&M straszy skutkami ograniczania konsumpcji
Informacje z Chin oznaczają, że w nabliższych latach nie ma szans na osiągnięcie trwałego spadku zużycia węgla i emisji CO2 na świecie. Z drugiej jednak strony Pekin jest członkiem klimatycznego Porozumienia paryskiego, które zakłada, że emisje gazów cieplarnianych trzeba mocno ograniczyć, by uniknąć klimatycznej katastrofy.
Z pewnością będzie to tematem szerokiej dyskusji, która odbędzie się przy okazji grudniowego szczytu klimatycznego COP25 w Madrycie. Powodów do zmartwień dostarczył niedawno również Donald Trump, który zapowiedział, że wyprowadzi Stany Zjednoczone z porozumienia paryskiego. Chiny i USA odpowiadają wspólnie za 40 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych.