Partnerzy strategiczni
Orlen
Wraca Ministerstwo Energii. Co to oznacza dla branży i odbiorców prądu?

Na administracyjnej mapie Polski znów pojawi się Ministerstwo Energii. O tym, czy przyniesie realną zmianę, zdecydują nie zapowiedzi, lecz zakres kompetencji i zdolność do przełamania wewnątrzrządowych napięć

Donald Tusk podczas środowej konferencji w sprawie rekonstrukcji swojego rządu (więcej o zapowiedziach szefa rządu przeczytasz tutaj) zapowiedział między innymi przywrócenie Ministerstwa Energii. Jednak powrót do znanego już szyldu sam w sobie nie wniesie nowej jakości. To raczej korekta organizacyjna w warunkach ograniczonego pola manewru. Tymczasem rynek oczekuje przede wszystkim wyjścia z kompetencyjnego chaosu, który od lat spowalnia transformację energetyczną w Polsce.

Przeczytaj też: Ustawa wiatrakowa. Czy ktoś ją podpisze?

W obecnym układzie odpowiedzialność za politykę energetyczną jest rozproszona między Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Ministerstwo Aktywów Państwowych, idące do likwidacji Ministerstwo Przemysłu oraz Kancelarię Premiera. Skutek? Brak jasnych decyzji, opóźnienia, nie do końca czytelna strategia wobec atomu, OZE i przyszłości węgla.

Zgodnie z zapowiedziami Tuska zlikwidowane zostanie Ministerstwo Przemysłu. Można już dziś jasno powiedzieć, że okazało się nie do końca udanym eksperymentem. Resort energii, którym pokieruje reprezentujący PSL Miłosz Motyka, przejmie jego strukturę. I trzeba sobie jasno powiedzieć – wynika to nie tyle z potrzeby optymalizacji prac rządu, co raczej z obaw, czy uda się zmienić ustawę o działach administracji publicznej.

– Tyle, co można zrobić bez ustaw, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne, zrobimy – i to jest masywne działanie – wyjaśniał Donald Tusk. – Resort przemysłu i dział energia będą skupione w jednym ręku i gwarantuję także pełną współpracę nowego ministra energii pana Miłosza Motyki z dotychczasowymi moimi partnerami, którzy kwestiami energetyki się zajmowali, a więc pełnomocnika ds. infrastruktury Wojciecha Wrochny, ale przede wszystkim – wszystkich spółek Skarbu Państwa, które działają w obszarze energii, tak, aby uwspólnić politykę energetyczną – mówił szef rządu.

Zapowiedział również, że priorytetem nowego resortu ma być obniżenie cen energii. – Nie chodzi o maksymalizację zysków, ale dobrostanu Polaków i szans dla naszych firm. Przy wysokich cenach energii nie będą mogły skutecznie konkurować z firmami z innych regionów. To zadanie numer jeden – mówił Tusk.

Trudno się z tą diagnozą nie zgodzić, ale jej realizacja będzie wymagała czegoś więcej niż deklaracji. Tania energia to efekt przewidywalnych regulacji, skoordynowanej polityki wobec OZE i sieci, a także sprawnego nadzoru nad spółkami energetycznymi. Bez tego nowe ministerstwo może nie tylko nie pomóc w obniżce cen, ale przedłużyć okres niepewności.

Ministerstwo energii, ale nie odnawialnej

Pytanie, czy resort energii dostanie realne kompetencje, czy tylko nowy-stary szyld. Przy rozproszeniu odpowiedzialności kluczowe będzie to, czy ministerstwa będą w stanie skutecznie ze sobą współpracować. Branża oczekuje przede wszystkim jednego: stabilnych reguł gry. To znaczy – nowego podejścia do rozwoju sieci, odblokowania inwestycji, czy realnego planu transformacji ciepłownictwa. Ważny jest też jasny system wsparcia dla zielonej energii, ale ten pozostanie w rękach resortu klimatu. Równie ważne będzie zintegrowanie nadzoru właścicielskiego nad spółkami energetycznymi z celami polityki klimatyczno-energetycznej. Inaczej zmiany znów ugrzęzną w wewnętrznych tarciach resortów.

Przeczytaj też: Jak zapewnić sprawną budowę wiatraków na Bałtyku?

Dla odbiorców końcowych – gospodarstw domowych i firm – powołanie nowego resortu może oznaczać więcej niż się wydaje. To właśnie na poziomie ministerstwa będą zapadać decyzje o kształcie taryf, rozwoju programów osłonowych czy wreszcie – o tym, jak szybko i skutecznie Polska odejdzie od węgla. A to ma bezpośredni wpływ na ceny prądu i bezpieczeństwo energetyczne.

Miłosz Motyka jako wiceminister klimatu dał się dotychczas poznać jako sprawny i kompetentny polityk. Dla Ministerstwa Energii to szansa. Ale tylko wtedy, gdy nowy resort będzie działał szybko, merytorycznie i z myślą o przyszłości. W przeciwnym razie – znów utknie w politycznym dryfie, na który coraz mniej czasu i pieniędzy.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies