Według Global Energy Monitor nad Wisłą będzie stale ubywać bloków węglowych. Dziwić może więc rządowy spór o to, czy dalej inwestować w energetykę opartą na węglu
Polska jest w czołówce państw OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) zarówno pod względem dotychczasowego tempa wyłączania starych bloków węglowych, jak i dalszych planów w tym zakresie. Takie tezy przedstawiono w dorocznym raporcie Global Energy Monitor. W Polsce w ciągu 12 lat (2010-2022) zniknęło około 22 GW mocy węglowych.
Na podstawie krajowych polityk GEM prognozuje również istotny spadek potencjału energetyki węglowej w Stanach Zjednoczonych, Australii oraz Niemczech. Jednocześnie państwa te, podobnie jak Polska, w 2030 roku nadal będą miały najwięcej elektrowni na węgiel. Dlaczego? Wcześniej jednostek spalających ten surowiec było tak dużo, że mimo postępującej transformacji do pełnego uwolnienia się od „czarnego złota” nadal daleka droga.
Przeczytaj też: Węgiel jako kiełbasa wyborcza, czyli nie idź tą drogą Donaldzie Tusku
Wnioski z raportu GEM nie do końca są zgodne z tym, co na bieżąco możemy zaobserwować w kraju. Aktualizacja Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP 2040) wciąż nie została przyjęta, a kością niezgody w obozie rządzącym jest właśnie węgiel i jego przyszłość. Pisaliśmy o tym w tekście Strategiczny dokument dla polskiej energetyki zablokowany. Solidarna Polska chce m.in. wznowienia prac nad uruchomieniem nowego złoża węgla brunatnego „Złoczew”, co w teorii miałoby wydłużyć funkcjonowanie Elektrowni Bełchatów.
Nie wiadomo, jak zakończy się sprawa PEP 2040. W projekcie jej aktualizacji zapisano, że w 2040 roku w Bełchatowie nie będzie już produkowana energia z węgla, ale polityczne naciski, by to zmienić, nie słabną. Rząd PiS chce, by węgiel był paliwem przejściowym polskiej transformacji – tak zapisano w projekcie uchwały ws. działań strategicznych wzmacniających bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej. Rzecz w tym, że deklaracje polityków w kampanii wyborczej to jedno, a rynkowe realia to drugie. Produkcja energii z węgla jest na tyle dużym zagrożeniem dla biznesu, że nawet państwowe spółki chcą się tej działalności pozbyć, przekazując wszystkie związane z nią aktywa do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE).
Przeczytaj też: Koniec sporu o ostatni blok węglowy w Polsce. Porozumienie Rafako z Tauronem
Jak problematyczne jest odchodzenie od węgla, pokazuje też sytuacja globalna. W ubiegłym roku na całym świecie oddano do użytku nowe elektrownie węglowe o mocy 45,5 GW. Prawie 60 proc. z nich powstało w Chinach. Dlatego niezależnie od wspomnianego już wyłączania starych bloków, ogólna moc wytwócza w tej technologii na świecie wzrosła o prawie 20 GW.
GEM zwraca też uwagę na wolniejsze odchodzenia od węgla w Unii Europejskiej. W 2021 roku wycofano 14,6 GW mocy węglowych, a rok później już tylko 2,2 GW. Organizacja tłumaczy to jednak trudnościami, które napotkała Europa w związku z kryzysem energetycznym i rosyjską agresją na Ukrainę.
Organizacja przypomina przy tym, że jeżeli sygnatariusze porozumienia paryskiego chcą rzeczywiście doprowadzić do zmniejszenia emisji CO2 i spowolnienia ocieplenia klimatu, muszą szybciej rezygnować z węgla. Według GEM wyłączanie bloków spalających ten surowiec powinno przyspieszyć pięciokrotnie, a od 2030 roku żadne z bogatych państw nie powinno korzystać z „czarnego złota” w energetyce. Dla innych krajów wyznaczono rok 2040 jako ostateczny termin odejścia od tej technologii.
Fot. mat. prasowe PGE