Tramwaje Szczecińskie wydadzą nie 8, a 40 mln zł na prąd, Warszawa o pół miliarda więcej niż w 2022 roku
Kryzys energetyczny odczujemy ze zdwojoną mocą lada moment – miasta zaczęły kontraktować energię elektryczną na 2023 rok. Zanim przyjdzie się zmierzyć z możliwymi niedoborami węgla czy gazu w sezonie grzewczym, budżety samorządów wydrenują wysokie ceny energii. Pojawiły się już pierwsze wyliczenia, ile więcej zapłacą spółki zależne, przedszkola, szkoły, szpitale w przyszłym roku i są to podwyżki nie rzędu kilkudziesięciu a kilkuset procent.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zamieścił na Facebooku obszerny wpis, w którym wskazał, że samorząd na obsługę kluczowych obszarów miasta wyda 950 mln zł. To ponad 500 mln zł więcej niż w roku ubiegłym i ponad trzy razy więcej niż w 2021. Monika Beuth, rzeczniczka prasowa prezydenta Warszawy, w rozmowie z green-news.pl zaznacza, że nie są to luźne szacunki czy przypuszczenia, a miasto jest już po pierwszym przetargu na energię elektryczną na 2023 r. Przy obecnych cenach na Towarowej Giełdzie Energii Warszawa musi liczyć się z wydatkami właśnie tego rzędu. A możliwe, że to jeszcze niepełny obraz podwyżek.
Przeczytaj też: Hiszpanie już oszczędzają. W Polsce na razie zryw na zakup węgla
– Obawiamy się, że koszty będą jeszcze wyższe. To przetarg dla Warszawskiej Grupy Zakupowej, w której zrzeszonych jest nieco ponad 850 podmiotów, instytucji z Warszawy. Wśród nich są jednostki duże jak Tramwaje Warszawskie, ale też pojedyncze biblioteki, przychodnie. W ramach tej grupy kupujemy energię dla wszystkich zrzeszonych podmiotów, które potem jeszcze zgłaszają swoje zapotrzebowanie – mówi Beuth. Oznacza to, że wyliczenia przytoczone przez Trzaskowskiego nie dają pełnego obrazu – nie wszystkie instytucje są zrzeszone we wspomnianej grupie, więc pełną skalę problemu poznamy dopiero w najbliższych tygodniach.
Na głębsze sięgnięcie do miejskiej kasy szykuje się też Szczecin. Łukasz Kolasa, rzecznik prezydenta miasta mówi, że same Tramwaje Szczecińskie za prąd zapłacą w 2023 roku blisko 40 milionów złotych, czyli pięć razy więcej niż dotychczas. – Do tej pory w skali roku za energię płacono około ośmiu milionów złotych, a ofertę dostaliśmy na 31 milionów – dodaje. Stolica województwa zachodniopomorskiego jeszcze nie rozstrzygnęła przetargu w ramach podobnej grupy zakupowej co Warszawa, więc wydatki na energię będą na pewno wyższe.
Zapytałem też o podwyżki w Chełmie. Rzecznik prezydenta miasta odesłał mnie do interpelacji jednego z radnych, który pod koniec lipca pytał o wydatki miasta na energię. Odpowiedź też nie napawa optymizmem: w 2020 roku miasto wydało na prąd około 3,9 mln zł, rok później kwota była podobna. W 2022 roku w samym pierwszym półroczu wydatek sięgnął ponad 3,2 mln zł. Chełm szykuje się jednak na gigantyczny skok cen w przyszłym roku. Szacowany koszt zakupu energii elektrycznej w 2023 r. to ponad 20,3 mln zł (ponad pięć razy więcej niż w 2021).
Niektóre miasta – jak np. Elbląg – są dopiero na etapie analiz i szacowania kosztów. Wiele przetargów będzie dopiero rozstrzyganych, w Głogowie nastąpi to na przełomie września i października. Dlatego w najbliższym czasie pozostaje przyzwyczaić się do podobnych doniesień o cztero-, pięciokrotnych wzrostach wydatków na energię elektryczną.
Niewykluczone jednak, że podwyżki będą nawet jeszcze bardziej dotkliwe. Gdy w 2021 roku kontraktowano dostawy energii elektrycznej na 2022 rok, za 1 MWh płacono na Towarowej Giełdzie Energii około 360 zł. W sierpniu 2022 roku w dostawie na 2023 rok to już ponad 1600 zł/MWh i niewiele wskazuje na to, by ceny miały spadać. Na niekorzyść samorządów działa czas. Im później zajmą się kontraktowaniem, tym ceny mogą być wyższe.
Przeczytaj też: Polki i Polaków zapytano o to, jak zwalczyć kryzys energetyczny
Wpływ na wzrost cen miało kilka czynników, pisaliśmy już o tym w tekście Trwa szukanie winnych wysokich cen energii. Padają oskarżenia o manipulację, spółki piszą do premiera. O wiele więcej płaci się teraz za uprawnienia CO2, ale też za sam węgiel – pojawiły się obawy o podaż surowca po agresji Rosji na Ukrainę i wprowadzeniu sankcji. Na tej sytuacji zarabiają wytwórcy energii. Niepewność na rynku sprawia, że producenci narzucają spore marże, zabezpieczając się przed możliwymi skokami cen węgla. Na krajowym rynku napędza je też krytyczna sytuacja w innych państwach UE: obawy o bezpieczne dostawy prądu w zimie udzieliły się już wszystkim krajom Europy.
Wydatki na energię elektryczną wydrenują i tak będące w nie najlepszej kondycji budżety polskich miast. Co więcej, wywołają zapewne nowe problemy. Ogromne kwoty wydane na prąd można byłoby zainwestować np. w docieplenie budynków czy programy związane z oszczędzaniem energii, co wyhamowałoby zużycie. Skoro blisko 80 proc. polskiej energii wytwarzane jest nadal z węgla, można stwierdzić, że te pieniądze zostaną – dosłownie – przepalone.