Dziesięć lat temu w Norwegii było o połowę mniej aut na prąd, niż dziś jeździ po Polsce
Samochód elektryczny to już w Norwegii produkt masowy. – Stał się samochodem dla ludu – skomentowała fakt rejestracji półmilionowego auta elektrycznego w Norwegii Christina Bu, sekretarz generalna Norweskiego Stowarzyszenia Samochodów Elektrycznych (Norsk Elbilforening). Auta na prąd od kilku miesięcy dominują w rankingach sprzedaży nowych pojazdów.
Największym powodzeniem w ciągu ostatnich 10 lat w Norwegii cieszył się Nissan Leaf. Drugie miejsce zajął Volkswagen e-Golf, trzecie – Tesla Model 3. Promocja elektromobilności w Norwegii to ponad 25 lat działań organizacji zrzeszającej użytkowniczki i użytkowników popularnych „elbili” (elbil to po norwesku samochód elektryczny).
Przeczytaj też: Polscy naukowcy o krok od przełomu na rynku baterii
– W 2025 roku żaden sprzedawany w Norwegii nowy samochód nie będzie mógł mieć silnika spalinowego – przypomina Bu. Przedstawicielka stowarzyszenia elektromobilnego ocenia, że rok 2021 był bardzo dobry pod względem sprzedaży aut elektrycznych w Norwegii, stanowiły one ponad 60 proc. wszystkich rejestrowanych pojazdów. Bieżący rok zapowiada się jeszcze lepiej. W pierwszym kwartale 2022 roku aż 8 na 10 kupujących auta decydowało się na samochody elektryczne. Norweżki i Norwegowie coraz chętniej kupują też używane „elektryki”. – Śledzenie zmian na rynku wtórnym zapowiada się bardzo ekscytująco – dodaje Christina Bu.
W 2012 roku w Norwegii zarejestrowanych było niemal 10 tys. elektrycznych samochodów, po 10 latach jest ich już pół miliona na blisko 3 mln wszystkich aut. Dla porównania po polskich drogach jeździ ok. 20 tys. aut w pełni elektrycznych. Według bazy CEPIK wszystkich zarejestrowanych w kraju samochodów jest blisko 38 mln, z których od 8 do 10 mln uznaje się za tzw. „martwe dusze”. Oznacza to, że w ostatnich latach nie zmieniały właścicieli, nie zostały zezłomowane, ani nie ma informacji o ich ubezpieczeniu.
Przeczytaj też: Polska spada w rankingu gotowości do rozwoju elektromobilności
Sukcesu sprzedażowego na taką skalę Norwegia nie osiągnęłaby tak szybko, gdyby nie zachęty, czyli np. obniżanie cen samochodów elektrycznych poprzez zwolnienie ich z podatku VAT. Priorytetem było utrzymanie takiego stanu rzeczy, w którym jeśli kogoś w Norwegii stać na zakup nowego samochodu, to może (i powinien) wybrać model elektryczny.
Dodatkowo inwestowano w rozwój sieci ładowania. Objęty jest nią już niemal cały kraj. Na blisko 20 tys. stacji ładowania ponad 4,3 tys. to stacje szybkie. Oznacza to, że na jedną przypada już 115 samochodów elektrycznych.
Stowarzyszenie Samochodów Elektrycznych w imieniu swoich członków zwróciło się niedawno do norweskiego rządu o wprowadzenie zasad, które umożliwią konsumentom płacenie kartą bezpośrednio w szybkiej ładowarce. – Powinno być to tak proste, jak w przypadku tankowania benzyny i oleju napędowego – podsumowuje sekretarz generalna. Ten temat pojawił się ostatnio także w Polsce.