Zasady związane z płatnościami za ładowanie na stacjach dla samochodów elektrycznych powinny być jasne i proste. Na razie takie nie są
Na świecie niebawem będzie 17 mln samochodów elektrycznych. Pomimo tego, że z roku na rok e-aut przybywa, nie udało się jeszcze wypracować jednolitych standardów rozliczeń za ich ładowanie. Jak uzupełniać energię w samochodach z wtyczką? Możesz pobierać ją w domowym garażu i ze stacji ładowania. Tych drugich jest w Polsce, według Ewidencji Infrastruktury Paliw Alternatywnych (EIPA), blisko 2 tys. z ponad 3,5 tys. punktów ładowania. Jak zapłacić za tę usługę?
Najczęściej płaci się przez specjalne aplikacje. Nie ma na razie jednolitego standardu dla rozliczeń za sesje ładowania. Dostęp do części stacji uzyskuje się przy pomocy kart RFID (trzeba je zamawiać u operatorów). Należy się także zarejestrować się w systemie i „podpinać” tam kartę do płatności. Czasem wystarczy sama aplikacja na smartfona, którą uruchamiamy i kończymy ładowanie.
Przeczytaj też: Pierwsza stacja ładowania z terminalem płatności. Produkcja w Polsce
Na rynku są też dostępne stacje ładowania z wbudowanym terminalem płatności obsługującym karty, ale nie jest to na razie powszechna praktyka. W Polsce za ładowanie w ten sposób można się rozliczyć np. w Zielonej Górze na stacji Ekoen.
Planując podróże za granicą, wciąż trzeba wyposażać się w karty i aplikacje. Należy pamiętać, że na Zachodzie powstaje coraz więcej hubów ładowania, w których funkcjonują stacje należące do różnych operatorów. Jeśli dane stanowisko jest zajęte, kierowca może wybrać urządzenie obsługiwane przez inną firmę. Jednak wciąż ładowanie „ad hoc”, przy pomocy jedynie karty płatniczej nie wszędzie jest możliwe. Dlaczego?
Barierą są często przepisy uniemożliwiające płacenie za usługę bez możliwości pobrania paragonu. Nie jest to jednak kwestia nierozwiązywalna – nawet w Polsce. Przykładem są tu parkomaty i biletomaty. Jak zauważa Visa, która jako pierwsza firma branży usług finansowych i płatniczych dołącza do inicjatywy Charging Interface Initiative (CharIN), czas na konkretne zmiany. CharIN ma pomóc w promowaniu standardów płatniczych za ładowanie samochodów elektrycznych. Użytkownicy oczekują, że płacenie za ładowanie nie będzie znacząco różniło się od płacenia za benzynę na stacji.
Przeczytaj też: Ładowanie ze zniżką do lipca. Firmy obniżają ceny w związku z Tarczą Antyinflacyjną
Nawet w Norwegii, kraju gdzie w styczniu br. odnotowano ponad 80 proc. udział „elektryków” w sprzedaży nowych aut, jest to żywo dyskutowana kwestia. Zdaniem Sekretarz Generalnej Norweskiego Stowarzyszenia Elektromobilnego, Christiny Bu, płacenie za ładowanie powinno być tak proste jak płacenie za toaletę, a za tę usługę w kraju fiordów płaci się kartą. – Jeśli chcemy, aby ludzie wybierali mobilność elektryczną, musimy umożliwić im łatwe płacenie za ładowanie swoich pojazdów. W tej chwili tak się nie dzieje. Wierzymy, że musi się to zmienić – powiedziała Charlotte Hogg CEO Visa w Europie.
Niektórzy operatorzy sieci ładowania bronią się przed wprowadzeniem terminali płatniczych. Dlaczego? Nie chcą stracić klientów. Płatności poprzez aplikacje i wydawanie kart RFID związują klientów z daną siecią. Stanowisko Brukseli jest tu jednak jasne: dostępność do usług ładowania nie może w żaden sposób dyskryminować użytkowników. Zatem można się spodziewać, że terminale na stacjach się pojawią. Ważne aby były dobrze oznakowane.
Byłam już w sytuacji, kiedy osoba ładująca auto obok mnie, nie mogła zlokalizować pola do przyłożenia karty do odblokowania stacji i rozpoczęcia ładowania, a potem do płatności. Zdarzyło się to w Niemczech. Tam władze zadeklarowały, że będą dążyć do wprowadzenia standardu płatności kartą za ładowanie. W Polsce stanowisko Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie jest tak klarowne.