Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Polskie mięso jesz na własne ryzyko. NIK nie zostawia suchej nitki na producentach i sprzedawcach żywności

Kebaby z ptasią grypą, Salmonellą czy podrobiona żywność, to codzienność polskich konsumentów

Żywność, która trafia na polskie stoły, często w ogóle nie powinna znaleźć się w sklepach – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Powołany przez prezesa NIK Mariana Banasia zespół przygotował rekomendacje, mające zabezpieczyć zdrowie konsumentów.

Materiał NIK burzy budowany przez lata mit „dobre, bo polskie”. Produkowana w kraju żywność może wręcz być groźna dla zdrowia i życia konsumentów. Dlaczego? Hodowcy nadużywają antybiotyków, karmią zwierzęta złej jakości paszą i sprzedają do rzeźni mięso chorych osobników. System kontroli jest tak dziurawy, że łatwo uniknąć kar. Marian Banaś podkreśla, że standardy kontroli i bezpieczeństwa wymagają solidnego dopracowania, bo na razie jest po prostu źle. Blado wypadamy też na tle całej Europy. Nie dziwią więc informacje np. o wycofaniu polskiego mięsa ze sklepów w Czechach ze względu na wielkrotnie przekroczone normy zawartości antybiotyków.

Dotychczasowe kontrole i audyty pokazują, że w Polsce rzadko możemy mieć pewność, że to jemy jest świeże, zdrowe, wolne od bakterii i zanieczyszczeń. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny spożywanie nieprzebadanej żywności wiąże się z ryzykiem zakażenia bakteriami Listeria monocytogenes i Salmonella, a nieświadomie możemy spożyć także enterotoksynę gronkowcową oraz jad kiełbasiany. Do europejskiego systemu ostrzegania o niebezpiecznej żywności i paszach wpłynęło w latach 2017-2020 prawie 700 powiadomień dotyczących Polski. Jesteśmy tu niekwestionowanym europejskim „liderem”. W pierwszych trzech kwartałach 2020 roku do systemu zgłoszono nieco ponad dwa tysiące przypadków z całego świata. Ponad 10 proc. z nich dotyczyła naszego kraju.

Przeczytaj też: Miliony na edukację ekologiczną. Niestety nie w Polsce

Niespełniającą wymogów sanitarnych żywność zawracano do Polski z takich krajów jak Czechy, Bułgaria czy Litwa. W ten sposób zmarnowano setki ton jedzenia zakażonego np. Salmonellą. Wyniki kontroli z ostatnich miesięcy wykazały, że na polskie stoły trafiało mięso drobiowe zwierząt chorych na ptasią grypę. Zatrważające jest to, że fakt sprzedawania do rzeźni zainfekowanych indyków odkryto przypadkowo. Zakażone mięso z fermy w powiecie siedleckim trafiało też do Francji i Włoch, w postaci składnika do kebabów. Ujawniano w ostatnich latach także nielegalny ubój chorych krów.

Kolejny problem to nadużywanie w rolnictwie antybiotyków – dotyczy on całej Europy, ale Polska negatywnie wyróżnia się na tle innych krajów. Zajmujemy drugie miejsce pod względem ich użycia. W efekcie konieczny jest monitoring wody i pasz. Wprowadzono go m.in. w województwie lubuskim. Trzeba jednak przyznać, że działania na rzecz ograniczenia używania tego typu leków w unijnym rolnictwie zaczynają przynosić efekty. Rok 2021 był pierwszym okresem, w którym w UE użycie antybiotyków w rolnictwie było niższe niż wśród ludzi. Jeszcze kilka lat temu zwierzętom podawano dwukrotnie więcej antybiotyków niż ludziom. Przełom nastąpił po roku 2018, kiedy w życie weszły nowe regulacje unijne.

Przeczytaj też: Farmerzy zamiast hodować kurczaki posiali konopie. Teraz są zdrowsi i szczęśliwsi

NIK dodaje, że do sprzedaży w Polsce trafiają nielegalne preparaty sprzedawane jako suplementy, które bywają szkodliwe dla zdrowia. Rosnący rynek spowodował, że pojawiły się na nim podmioty, które podrabiają chętnie kupowane preparaty. Podróbki pozostają poza jakąkolwiek kontrolą także dlatego, że duża ich część jest sprzedawana w Internecie.

Zdaniem urzędników NIK właściwe postawy w zakresie zdrowego odżywia powinny być częścią systemu kształcenia. Mówiła o tym Sylwia Majcher w 29 odcinku Green Podcast.

W Polsce dochodzi do podrabiania żywności, przechowywania jej w złych warunkach, nieprawidłowego żywienia i leczenia zwierząt mięsnych. Kuleje kontrola nad produkcją i przedażą żywności, a do nieprawidłowości dochodzi już na etapie ubojni. Nadzór jest niewystarczający, a organy kontrolujące zmagają się z brakami sprzętowymi i kadrowymi.Ten drugi problem szczególnie nasilił się w czasie pandemii COVID-19. Jedną z głównych instytucji mających dbać o bezpieczeństwo żywności w Polsce jest Państwowa Inspekcja Sanitarna, która ostatnich 24 miesiącach koncentruje się na walce z koronawirusem.

Zespół NIK rekomenduje powołanie nowej struktury kontrolnej, podlegającej resortowi zdrowia. Ma to zabezpieczyć konsumentów, których zdrowie jest obecnie bezkarnie narażane przez nieuczciwych producentów i sprzedawców jedzenia.

Zdjęcie: Syed Hussaini on Unsplash/mat. prasowe NIK

KATEGORIA
STYL ŻYCIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ
TAGI: ŻYWNOŚĆ, NIK

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies