Po raz pierwszy w historii instalacje wiatrowe i słoneczne dostarczyły w Niemczech więcej energii niż spalanie węgla. Mocno spada też emisja CO2. Czy można ten trend utrzymać?
Niemiecka energetyka zamyka 2019 rok z nowym rekordem produkcji energii z odnawialnych źródeł. Według danych na 23 grudnia, od stycznia farmy wiatrowe i słoneczne dostarczyły już 170 terawatogodzin energii elektrycznej. To więcej niż w Polsce rocznie produkujemy w całej energetyce (około 165 TWh). Z węgla za to powstało za Odrą 149 TWh energii (dla porównania w Polsce w tym roku – po również solidnym spadku – było to około 120 TWh).
Rosnący udział wiatru i słońca w energetyce pozwala Niemcom mocno ściąć emisję CO2. Szacuje się, że w tym roku spadnie ona o 7 proc. Będzie to już drugi rok znaczącej obniżki, dzięki czemu kraj zbliży się do realizacji celu redukcyjnego na 2020 rok (emisja ma spaść o 40 proc. w porównaniu z 1990 rokiem). We wcześniejszych latach Niemcy były mocno krytykowane za dużą rozbieżność między tym celem a faktyczną emisją CO2.
Przeczytaj też: Początek końca węgla w Europie. Jego zużycie tąpnęło
Poprawie sytuacji mocno sprzyjają w 2019 r. warunki pogodowe. Produkcja z odnawialnych źródeł energii jest w bardzo prosty sposób uzależniona od tego, czy świeci i wieje. Dlatego z tegorocznego rekordu trudno wyciągać wnioski na przyszłość. Mało tego. Ryzyko, że w kolejnych latach Niemcy muszą się liczyć ze wzrostem zużycia węgla i gazu w produkcji energii, jest bardzo duże. Tamtejszy rząd potwierdził w ostatnich dniach, że w 2022 r. całkowicie pożegna się z energetyką jądrową. Przez dekady zajmowała poważne miejsce w dostawach energii dla niemieckiej gospodarki. W bieżącym roku stanowi 13,7 proc. krajowej produkcji. I trzeba pamiętać – nie generuje prawie żadnej emisji CO2.
Kiedy wyłączone zostaną wszystkie elektrownie jądrowe, ich miejsce tylko częściowo mogą zająć OZE. Bilansowanie systemu nadal, siłą rzeczy, będzie musiało się opierać na źródłach sterowalnych, tych na gaz i węgiel, które nawet w połączeniu z dużym udziałem OZE oznaczają większą emisję CO2 niż wykorzystanie energetyki jądrowej. W efekcie emisja przynajmniej okresowo będzie rosła zamiast spadać i to pozostaje prawdopodobnie głównym problemem całej Energiewende, czyli niemieckiej reformy rynku energii. Chyba że Niemcy planują coś, o czym jeszcze dzisiaj nie wiemy.
Przeczytaj też: PGE i Ørsted zdecydowane na dalsze rozmowy o budowie morskich farm wiatrowych
Dotychczas koniem pociągowym zmian w Niemczech był rozwój energetyki wiatrowej. Jednak i ona może się zacząć kurczyć. Inwestorzy tracą zainteresowanie nowymi projektami między innymi ze względu na surowe przepisy środowiskowe utrudniające uzyskanie licencji i opóźniające budowę nowych farm, o czym możesz szerzej przeczytać tutaj. Opóźniany jest również rozwój morskich farm wiatrowych. Ze względu na nierozbudowaną wystarczająco infrastrukturę przesyłową północ-południe niemiecki system napotkał na barierę rozwoju energetyki w północnych częściach kraju.