Jarosław Dybowski z PKN Orlen deklaruje, że umowa z partnerem do budowy morskich wiatraków zostanie podpisana lada tydzień. Orlen wyda na rozwój swojego projektu 6 mld zł. Teraz branża wiatrowa potrzebuje jasnych sygnałów od rządu, najlepiej powołania pełnomocnika, który pokaże, w którą stronę popłynie offshore i cała branża OZE
Rozmowa z Jarosławem Dybowskim, dyrektorem wykonawczym ds. energetyki w PKN Orlen, przewodniczącym rady nadzorczej Baltic Power
Ostatnio w Europie cały czas słychać o nowych umowach na budowę morskich farm wiatrowych (offshore). Niektóre zakładają, że energia z morza będzie dostarczana po stawkach niższych od bieżących cen rynkowych. Czy takiej sytuacji można w przyszłości spodziewać się również w Polsce?
To prawda, że koszty inwestycji i ceny w morskiej energetyce wiatrowej regularnie spadają, jednak te najniższe stawki osiągane są na mocno rozwiniętych rynkach, na których państwo zdążyło już dobrze rozwinąć infrastrukturę i regulacje. Operatorzy systemów zamawiają budowę farm, zapewniając m.in. dostęp do istniejących już przyłączy podmorskich linii przesyłowych. W Polsce taki rynek dopiero się rozwija, nie ma jeszcze na północy kraju odpowiednio rozwiniętej infrastruktury przesyłowej i taka sytuacja na razie nie może mieć miejsca. Pierwsze projekty, które będą realizowane w kraju – a do takich należeć będzie ten rozwijany przez PKN Orlen – muszą uwzględnić udział inwestora w realizacji przyłącza i my jesteśmy na to przygotowani.
Czyli właściciele farm będą musieli dołożyć się do rozbudowy sieci?
Tak jak powiedziałem – jesteśmy na to gotowi i jesteśmy otwarci na współpracę w tym obszarze z innymi inwestorami, czego dowodzi np. porozumienie o współpracy z PGE. W tej kwestii mamy wspólne interesy. Nie wykluczałbym, że w przyszłości PSE te linie odkupią, bo przecież chodzi też o bezpieczeństwo całego systemu energetycznego. Ale nie wybiegajmy za daleko w przyszłość, na razie trzeba przygotować dobre pierwsze projekty.
Na jakim etapie jest zatem projekt offshore rozwijany przez Orlen?
Niedawno ruszyły badania geologiczne na terenie naszej koncesji. Trwają badania wietrzności i środowiskowe, równolegle negocjujemy umowę przyłączeniową. Do końca br. chcielibyśmy wybrać strategicznego partnera, z którym będziemy mogli przejść do kolejnych etapów. I tak, jak informowaliśmy, mamy już krótką listę zainteresowanych. Decyzji należy spodziewać się w najbliższych tygodniach.
Wiadomo już, że za poprzedniego rządu powstała ustawa promująca morską energetykę wiatrową. Jest potrzebna Orlenowi na tym etapie?
Na razie musimy radzić sobie bez wsparcia regulacyjnego. Ale liczymy, że projekt po uzgodnieniach wewnętrznych trafi wkrótce do nas. W dokumencie tym zawarta jest propozycja systemu wsparcia, a to kluczowe dla przyszłej wyceny poszczególnych projektów. Z punktu widzenia branży, można prowadzić prace przygotowawcze, jednak na późniejszych etapach, np. przy ubieganiu się o pozwolenie na budowę, jasne przepisy są warunkiem wręcz koniecznym.
Jakie są szacunkowe koszty inwestycji?
W branży przyjmuje się około 10 mln zł za megawat zainstalowanej mocy, z czego 20 proc. to koszt przyłącza. PKN Orlen rozwija projekt o mocy 1200 MW, w którym docelowo będziemy mieć 51 proc. udziałów, więc inwestycję po naszej stronie należy szacować na około 6 mld zł.
Jest jeden pozytywny sygnał – zgłaszają się już do nas banki, które mocno są zainteresowane finansowaniem projektów offshore. A tam, gdzie widać zainteresowanie sektora finansowego, tam jasne jest, że otwiera się atrakcyjny rynek i perspektywy biznesu są dobre.
Ale, tak jak powiedziałem, finalne koszty inwestycji mocno będą zależeć od formy wparcia, jaką przyjmie państwo w ustawie. W obecnej sytuacji niepewność regulacyjna pozostaje głównym „wąskim gardłem” i czynnikiem ryzyka. Bez wsparcia regulacyjnego nie można np. stworzyć jednoznacznego harmonogramu dalszych prac, ani rozmawiać z krajowymi portami o ich rozbudowie. A ta będzie przecież potrzebna, żeby zarówno dostarczać części do instalowanych turbin, jak i prowadzić później obsługę serwisową.
Co można zrobić, żeby zwiększyć przewidywalność całego biznesu offshore?
Oprócz tej wyczekiwanej przez całą branżę ustawy? Myślę, że wskazane byłoby opracowanie przez nowy rząd krajowego planu rozwoju offshore, wytyczenie określonych ram. Chodzi o dziesiątki miliardów złotych inwestycji, więc projekt będzie miał ogromne znaczenie dla rozwoju całej gospodarki. Musimy pamiętać, że jeśli kilka projektów ruszy w jednym czasie, trudno będzie np. kupić od polskich producentów odpowiednią ilości stali na potrzeby budowy wież. Ich moce produkcyjne mogą być też ograniczone w przypadku kabli i wielu innych komponentów. Musi być to zatem dobrze zaplanowany i przygotowany proces.
Kluczowym słowem jest koordynacja. Potrzebny jest plan zagospodarowania obszarów morskich ułatwiający realizację inwestycji na morzu, potrzebne jest dostosowanie wielu procedur administracyjnych, które do tej pory nie uwzględniały tego typu inwestycji, przystosowanie infrastruktury energetycznej i transportowej, zbadanie mocy przerobowych i dostosowawczych wielu gałęzi przemysłu dla wsparcia tak potężnych i długoterminowych inwestycji, zgranie wszystkich terminów. Przydałaby się jedna osoba, która mogłaby wszystkie te prace nadzorować.
Czyli kto?
Pełnomocnik do spraw rozwoju morskiej energetyki wiatrowej. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział już powołanie pełnomocnika do spraw OZE – to bardzo pozytywny sygnał. Liczę, że będzie to osoba zarówno znająca realia branży, jak i z doświadczeniem w koordynowaniu dużych projektów. Wkraczamy w bardzo ważny okres, realia rynkowe mocno energetyce wiatrowej sprzyjają i liczę, że rząd nada temu projektowi priorytetowe znaczenie. My ze strony inwestorów możemy zadeklarować pełną współpracę i wsparcie.
Foto: EnBW, famy wiatrowe Hohe See i Albatros