Nie ma zwrotu, którego oczekiwała branża, ale Bruksela chce „wiatr zmian” skierować także na europejską motoryzację. Nie rezygnuje przy tym z klimatycznych ambicji
Komisja Europejska po raz kolejny w ostatnim czasie przedstawiła plan działania dla konkretnego sektora. Tym razem Bruksela skupia się na przemyśle motoryzacyjnym, a pakiet pomocowy nosi nazwę Action Plan for the Automotive Industry. Ogólnie opisała go kilka dni wcześniej szefowa KE Ursula von der Leyen.
5 marca szczegóły planu przedstawił Apostolos Tzitzikostas, komisarz ds. zrównoważonego transportu i turystyki. Jak w przypadku wszystkich obecnych działań Komisji, plan ma zwiększyć konkurencyjność unijnych producentów samochodów. Największą zmianą jest zapowiedziane poluzowanie przepisów w zakresie norm emisji CO₂ dla aut. Od 2025 roku producenci zostali zobowiązani do dostosowania się do nowego limitu. Norma emisji CO₂ na kilometr wynosi 93,6 g. To element unijnej polityki prowadzącej do wycofywania ze sprzedaży najbardziej emisyjnych aut, aż do roku 2035. Wtedy zakazana zostanie rejestracja nowych aut spalinowych.
Przeczytaj też: Ranking najtańszych stacji ładowania w Polsce
KE nie zmieni norm, ale „uelastyczni” podejście do rozliczania producentów z tego, jak ją spełnią. Otrzymają możliwość uśrednienia swoich wyników z okresu 2025–2027.
Oznacza to w praktyce, że mogliby jeszcze w roku 2025 produkować bardziej emisyjne pojazdy, a w 2027 zwiększyć liczbę hybryd czy elektrycznych pojazdów wyjeżdżających z ich zakładów. Jak czytam w dokumentach Komisji, przyjęcie poprawki, która pozwoli na taką modyfikację, jest dla niej absolutnym priorytetem na ten moment.
Komisja grozi Chinom cłami na elektryczne pojazdy
Komisja przy okazji daje do zrozumienia europejskim producentom, że mogą liczyć na jej wsparcie na zupełnie innym poziomie. Wyraźnie zasugerowano, że Bruksela będzie bronić konkurencyjności poprzez cła ochronne na pojazdy elektryczne importowane spoza Unii Europejskiej. Szczególnie z państw, których rządy hojnie dotują sektor motoryzacyjny. Choć nie wskazano wprost, wiadomo, że chodzi o Chiny.
Jednocześnie inwestorzy spoza UE mają mieć utrudniony dostęp do rynku na Starym Kontynencie. Będą musieli udowodnić, że ich pojawienie się na terenie UE przyniesie korzyści europejskim firmom.
Inne propozycje z tego planu to m.in.:
Europejska Federacja Transportu i Środowiska (T&E), choć pozytywnie ocenia większość zamiarów Komisji, to zdecydowanie uderza w pomysł z „uelastycznieniem” norm dla producentów w latach 2025–2027.
„Decyzja o przyznaniu producentom samochodów dodatkowych dwóch lat na osiągnięcie celów redukcji emisji CO₂ do 2025 roku osłabia kluczowy mechanizm skłaniający branżę do elektryfikacji. Osłabione regulacje sprawią, że w latach 2025–2027 na rynek trafi nawet o 880 000 mniej samochodów elektrycznych w porównaniu z dotychczas obowiązującymi normami” – czytam w stanowisku T&E rozesłanym do mediów.
Przeczytaj też: Ruszył program dopłat do aut elektrycznych, następca „Mojego elektryka”
Według organizacji jeżeli Bruksela chce w taki sposób pomóc producentom, to powinna już teraz zaznaczyć, że to ostatni raz, gdy pozwala na ustępstwa.
Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów (ACEA) prezentuje podobne stanowisko. Ogólnie – docenia starania, ale wytyka Komisji, że przepisy to jedno, a rzeczywistość – drugie.
„Producenci nie są w stanie sprostać tempu, jakie narzuca unijne prawo. Potrzebny jest rozwój infrastruktury, zachęty zwiększające popyt (na auta elektryczne – red.) oraz fundusze na obniżenie kosztów produkcji pojazdów. Elastyczność w zakresie spełniania celów CO₂ to dobry pierwszy krok, daje nadzieję” – czytam w stanowisku ACEA.
Producenci nie pozostawiają wątpliwości, z apelu wynika jasno, że oczekują dokładnie tego, przed czym T&E ostrzega Komisję. Czyli chcą przeglądu norm emisji, a wraz z nim – kolejnych ustępstw.
Fot. na zdjęciu Apostolos Tzitzikostas, komisarz ds. zrównoważonego transportu i turystyki / European Union, 2025