Nowy-stary prezydent USA uchodzi za ekscentryka, który jeżeli zechce, przewróci wszystko wokół. Jego wypowiedzi, a teraz wydawane przez niego rozporządzenia, wskazują na to, że chce słowa przekuć w czyny. Czy naprawdę nastaną złote czasy dla sektora wydobywczego w USA i czy Donald Trump zaszkodzi wiatrakom? Już raz tak miało być, a rzeczywistość okazała się inna
Donald Trump deklarował w trakcie kampanii prezydenckiej, że pierwszego dnia swojej kolejnej kadencji będzie „dyktatorem”. W Fox News, kiedy był pytany o swoje zamiary, zapewnił: – Nie, nie, nie (nie będę dyktatorem – red.), poza pierwszym dniem. Zamykamy granice i zaczynamy wiercić, wiercić, wiercić (słynne „drill, baby, drill” – red), potem już nie będę dyktatorem.
Nowy prezydent USA dotrzymał tej obietnicy. Lista podpisanych przez niego rozporządzeń wykonawczych z pierwszego dnia prezydentury jest naprawdę długa. Pozostaje mieć nadzieję, że Trump spełni zobowiązanie w całości i poprzestanie na tym szalonym jednym dniu.
Przeczytaj też: Chińska dominacja w zielonych technologiach
W polskim systemie prawnym nie mamy odpowiednika rozporządzenia wykonawczego (executive order), amerykański system jest pod tym względem specyficzny. Natomiast z całą stanowczością trzeba podkreślić, że samo podpisanie przez Trumpa szeregu takich aktów jeszcze o niczym nie przesądza. Część z nich zapewne zostanie oprotestowywana przez Kongres, który może też podejmować próby utrącenia niektórych rozporządzeń.
Włączyć się może także Sąd Najwyższy USA, który również za pierwszej prezydentury Trumpa potrafił zablokować pomysły głowy państwa (jak w przypadku próby zakończenia Deffered Action for Childhood Arrivals, inicjatywy dla osób, które dotarły do USA jako dzieci imigrantów).
Dlatego obecnie seria podpisów Trumpa wymieszana z alarmistycznymi apelami może tworzyć wrażenie, że wszystkie karty zostały rozdane. W praktyce rozporządzenia doczekały się jego sygnatury, ale kropka nad „i” nie została postawiona.
W zasadzie jego decyzje to dopiero początek naprawdę długiego rollercoastera. Już zaczęto skarżyć executive orders. Jak piszemy w innym materiale, poświęconym drugiemu wyprowadzeniu USA z Porozumienia paryskiego przez Trumpa, tej decyzji przeciwstawia się część stanów.
Niektóre decyzje Trumpa są – delikatnie oceniając – egzotyczne. Prezydent USA chce zmienić nazwę najwyższego szczytu w kraju z Denali na tę używaną do 2015 roku, czyli Mount McKinley (upamiętniającą jednego z republikańskich prezydentów). O zmianę nazwy na Denali walczono przez dekady, udało się za prezydentury Obamy. W tym samym rozporządzeniu zapisano również, że nie ma Zatoki Meksykańskiej, a jest Zatoka Amerykańska.
O czym już – w kwestii energetyki i klimatu – zdecydował Donald Trump, 47. prezydent USA? Oto podsumowanie tego, co można znaleźć w rozporządzeniach wykonawczych:
W rozporządzeniach wykonawczych nie ma niczego, czego nie obiecywałby i nie mówiłby Trump w ostatnich miesiącach i latach. Co więcej, podczas pierwszej prezydentury podpisał już bardzo podobną decyzję. 28 marca 2017 roku sygnował „Promowanie niezależności energetycznej i wzrostu gospodarczego”. Porównałem ten dokument z podobnym z 2025 r., „Uwalniając amerykańską energię”. To ta sama retoryka, ma może lekko zmienione akcenty. W 2017 roku Trump chciał promować „czysty i bezpieczny rozwój” zasobów energetycznych kraju, teraz chce „uwalniać przystępną cenowo i niezawodną energię” z zasobów naturalnych dostępnych w USA. Zarówno wtedy, jak i dziś, celem rozporządzeń jest zniesienie „ciężarów regulacyjnych”. Odwoływane są te same rozporządzenia wykonawcze poprzedników, dotyczące standardów emisji i walki ze zmianami klimatu. Nic nowego.
Donald Trump w trakcie pierwszej prezydentury odgrażał się, że odwróci wiele trendów i rozpędzi na nowo sektor oil & gas. Jak wyszło? Za jego rządów w Białym Domu amerykańskie emisje CO2 malały, z wyjątkiem roku 2018. Udział OZE w miksie wytwórczym wzrósł z 13 do 20 proc. (wartość z 2020 roku). Wydobycie węgla zmalało. Natomiast wzrost, i to znaczący, zarówno za jego kadencji, jak i za Bidena, USA notują w produkcji ropy i gazu. To efekt tzw. rewolucji łupkowej. Stany Zjednoczone mają ogromne pokłady łatwego do wydobycia gazu ziemnego. Przy obecnym zapotrzebowaniu na to paliwo, napędzanym także przez Europę, jest to idealny towar eksportowy. Wszystkie przytoczone dane pochodzą od Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA).
Choć nie brakuje prognoz, analiz, to w zasadzie na ten moment jedyne, co można stwierdzić po niecałych 24 godzinach od inauguracji: Na początku był chaos.
Teraz trzeba poczekać, co z niego wyniknie.
Fot. The White House / @WhiteHouse; X/Twitter