Latem sprawdził się bilet za 9 euro i spekulowano, czy Niemcy pójdą o krok dalej. Właśnie zawarto porozumienie w tej sprawie
Niemiecki rząd federalny porozumiał się z władzami landów w sprawie kolejnego sposobu wsparcia obywateli w czasie kryzysu. Słynny bilet miesięczny za 9 euro, który za Odrą funkcjonował latem, doczeka się kontynuacji, ale w zmienionej formule.
Za „Deutschlandticket" podróżni zapłacą 49 euro miesięcznie (około 1,6 euro dziennie). Bilet będzie ważny w całych Niemczech. Na jego podstawie będzie można korzystać z transportu publicznego, także regionalnego, bez żadnych limitów. Jak wskazuje Deutsche Welle, zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2023 roku.
Przeczytaj też: Dojazdolator wylicza, kiedy transport miejski opłaca się bardziej od auta
Niemcy chcą w ten sposób dalej promować transport zbiorowy, zmniejszyć emisje CO2, ale też obniżyć zużycie ropy w trakcie trwającego kryzysu energetycznego. Ropę – według danych federalnego urzędu statystycznego – najczęściej sprowadzano z Rosji. W 2020 roku zaimportowano jej z tego kraju ponad 26 mln ton. Drugie w tym zestawieniu Stany Zjednoczone eksportowały do RFN około 10,2 mln ton.
Jak pisaliśmy już wcześniej, wakacyjny bilet za 9 euro (pozwalał na nieograniczoną liczbę przejazdów transportem zbiorowym na poziomie regionalnym i w miastach) sprawił, że w Niemczech uniknięto 2 mln ton emisji CO2. Skorzystało z niego co najmniej 50 mln osób, które tylko w czerwcu, lipcu i sierpniu odbyły około miliard podróży.
Przeczytaj też: Są przeciwnicy biletu za 9 euro
W grę wchodzi jeszcze wprowadzenie przez Niemcy drugiego rozwiązania: rocznego biletu na transport publiczny za 365 euro. Wówczas stawka dzienna byłaby jeszcze niższa i wynosiła 1 euro. Ten pomysł pojawiał się już wcześniej, ale zarówno latem, jak i teraz, nie znalazł większego poparcia.