Partnerzy strategiczni
Orlen
Partnerzy wspierający
Tauron
Nowy rekord ujemnych cen energii – kiedy bardziej opłaca się pobierać prąd zamiast go sprzedawać

Ujemne ceny energii elektrycznej coraz częściej pojawiają się na polskim rynku, co rodzi pytania o sposoby przeciwdziałania temu zjawisku. Choć mogą one cieszyć odbiorców, trudno oczekiwać, by producenci chcieli sprzedawać energię ze stratą

Nigdy wcześniej na polskim rynku energii nie było tak niskich cen. W sobotę 22 marca między godziną 12 a 13 na giełdowym Rynku Dnia Następnego za megawatogodzinę płacono −429 zł. Ujemne ceny utrzymywały się przez kilka godzin (od 9 do 16). Ich pojawienie się oznacza, że wytwórcy płacą odbiorcom za pobór energii elektrycznej.

Niecałe dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy w historii na Towarowej Giełdzie Energii wystąpiły ceny ujemne, rekord wyniósł –23 zł/MWh.

Zarabianie na zużyciu prądu

Od tego czasu wiele się jednak zmieniło, ponieważ indywidualni odbiorcy nie mieli wówczas dostępu do cen dynamicznych, które pozwalają w pełni wykorzystać takie sytuacje. Z tego rozwiązania mogły więc do pewnego czasu korzystać wyłącznie przedsiębiorstwa. Tymczasem przy taryfowanych cenach energii zwiększone zużycie w okresach z ujemnymi cenami nie pozwala obniżać rachunku.

Przeczytaj też: Idą zmiany w programie „Czyste Powietrze”

Teraz jest inaczej. Od 24 sierpnia 2024 r. sprzedawcy muszą mieć w ofercie rozliczenie w cenach dynamicznych (nazywanych niekiedy taryfami dynamicznymi) – zależnych od bieżących cen energii na rynku spot, a więc RDN.

W skrócie: kto korzysta z cen dynamicznych, mógł 22 marca włączyć pralkę, piekarnik, podłączyć auto elektryczne do ładowania i choć zwiększył zużycie energii, to obniżył sobie rachunek – nawet z uwzględnieniem kosztów dystrybucji (dostarczenia) energii elektrycznej. Firma Pstryk, oferująca rozliczenia w cenach bieżących, wyliczyła, że jej klienci w ciągu doby 22 marca zwiększyli pobór prądu o 24 proc., a ich rachunki spadły o 61 proc.

Podczas trzech najtańszych godzin w sobotę (między 11 a 14), zużycie energii przez klientów wzrosło o 199 proc., a ich rachunki spadły o 150 proc. „Mamy za sobą wyjątkową sobotę, podczas której ceny energii były tak niskie, że nawet po doliczeniu wszystkich opłat końcowa cena pozostała ujemna! Każda kilowatogodzina zużyta w tych godzinach realnie obniżała rachunki. (...) To właśnie siła dynamicznych cen energii i inteligentnego zarządzania zużyciem” – napisano z oficjalnego profilu Pstryk w serwisie LinkedIn.

Ujemne ceny nie wszystkich cieszą

Jednak to, co może cieszyć odbiorców, jest zmorą wytwórców energii elektrycznej. Nie ma wątpliwości, że na produkcji woleliby zarabiać, a nie do niej dopłacać.

Problem jest wielowymiarowy. Wszędzie tam, gdzie rośnie udział odnawialnych źródeł energii w miksie, występują ceny ujemne – z mniejszym lub większym nasileniem i częstotliwością. 22 marca przez kilka godzin tylko dwa źródła OZE, wiatr i słońce, odpowiadały za 50 proc. i więcej prądu produkowanego w Polsce. Jednocześnie w weekendy jest mniejsze zapotrzebowanie, więc mimo spadku cen ubyło chętnych na odbiór. Napędza to proces, który prowadzi do ujemnych cen energii. Ostatecznie bardziej opłacalne może być dopłacenie do wytworzonej energii elektrycznej niż wyłączenie instalacji. Zwłaszcza że niektórzy wytwórcy mają wieloletnie umowy i muszą wywiązać się ze swoich zobowiązań.

Przeczytaj też: W trybie obiegowym, ale przyjęty. Projekt ustawy wiatrakowej trafi do Sejmu

Podczas takiej elektroenergetycznej klęski urodzaju cierpią nie tylko wytwórcy. Więcej pracy mają także operatorzy sieci przesyłowych (Polskie Sieci Elektroenergetyczne) oraz dystrybucyjnych (spółki energetyczne). Zupełnie inaczej planuje się pracę systemu z dużą liczbą odnawialnych źródeł, a jego zbilansowanie jest jeszcze trudniejsze w dni z niższym popytem na energię elektryczną.

– Bardzo niski poziom cen ujemnych świadczy o potrzebie większej elastyczności w systemie, zarówno po stronie wytwórców, jak i odbiorców. Bilansowanie systemu powinno odbywać się w pierwszej kolejności na rynku hurtowym. Uczestnicy rynku cały czas muszą dostosowywać swoje pozycje do potrzeb odbiorców. Ma to tym większe znaczenie, im większa jest dynamika pracy systemu, rosnąca m.in. wraz z udziałem OZE. Kierując się cenami, uczestnicy rynku powinni dostosowywać swoje profile zapotrzebowania i produkcji energii – mówi Maciej Wapiński, rzecznik prasowy PSE.

W przyszłości rozwiązaniem problemu z potencjalnymi nadwyżkami mają być magazyny energii. W idealnym scenariuszu byłyby ładowane w godzinach, gdy prądu z OZE jest dużo, a ceny są niskie lub ujemne, a rozładowywałyby się wieczorami, kiedy nie pracuje fotowoltaika. Zanim jednak do tego dojdzie, minie jeszcze kilka lat.

Fot. Farmy fotowoltaiczna i wiatrowa / Kuebi = Armin Kübelbeck, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies