Przejęcie pięciu farm wiatrowych kończy też konflikt z jednym z branżowych inwestorów
Tauron to jak na razie najbardziej zaangażowana w węgiel kamienny grupa energetyczna w Polsce. Państwowa spółka w przeszłości m.in. kupiła kopalnię Brzeszcze i zaczęła budować blok węglowy w Elektrowni Jaworzno. Te wszystkie kroki mocno spółkę zadłużyły, a w efekcie doprowadziły na skraj bankructwa. Teraz Tauron odbija się od dna, realizując swoją zieloną ucieczkę w przyszłość.
Przeczytaj też: Notowania energetyki na dnie
Grupa ogłosiła pod koniec maja coś na kształt zielonej rewolucji. Od tego czasu zdążyła złożyć wniosek o nowe koncesje na budowę farm wiatrowych na morzu. Jednocześnie pracuje nad kolejnymi projektami z obszaru energetyki odnawialnej i innowacjami, równolegle przyłączając do swojej sieci coraz więcej mikroinstalacji OZE należących do klientów.
W poniedziałek 27 sierpnia zarząd Taurona zaakceptował warunki zakupu pięciu farm wiatrowych o łącznej mocy 180 MW, należących do grupy in.ventus. Wynegocjowana cena to 137 mln euro – w przeliczeniu niemal 600 mln zł. Tauron zastrzega, że warunki jeszcze mogą się zmienić.
Osoby interesujące się energetyką słysząc nazwę podmiotu sprzedającego wiatraki kojarzą zapewne, że to ten sam inwestor, z którym Tauron był wcześniej w poważnym sporze prawnym. Chodziło o to, że spółka zależna grupy nie chciała realizować wieloletnich umów na zakup energii i zielonych certyfikatów z farm wiatrowych in.ventus. Wygląda na to, że batalia prawna w tej sprawie jest bliska szczęśliwego zakończenia.
Przeczytaj też: Prawa do emisji CO2 wesprą budżet
Do 2030 roku udział produkcji energii ze źródeł nisko- i zeroemisyjnych w Tauronie ma przekroczyć 65 proc. Przykład Taurona pokazuje, że zielona energetyka i nowe technologie mogą być dla polskich firm ratunkiem na stabilizację sytuacji finansowej. W obecnych warunkach rynkowych kolejnych inwestycji w węgiel w zasadzie nie da się już sfinansować. Jak pokazuje przykład farm in.ventus, w przypadku farm wiatrowych takiego problemu nie ma.