Mimo deklaracji polskich polityków, spór wokół kompleksu energetycznego w Turowie cały czas się nasila. Związkowcy grożą protestami
Niewiele wskazuje na to, by polsko-czeski spór wokół kompleksu energetycznego w Turowie miał się szybko zakończyć. Jak donosi serwis Ceske Noviny, nasi południowi sąsiedzi nie akceptują tego, że Polacy nie zastosowali się do decyzji o natychmiastowym wstrzymaniu wydobycia w kopalni należącej do PGE. W związku z tym niebawem zwrócą się do TSUE o nałożenie na nasz kraj 5 mln euro kary dziennie.
Przeczytaj też: H&M stawia na odzież używaną
W drugiej połowie pisailśmy w serwisie green-news.pl, że Trybunał Sprawiedliwości UE przychylił się do wniosku Czech i wydał postanowienie, zgodnie z którym strona Polska do czasu wydania ostatecznego wyroku musi wprowadzić środki tymczasowe. Oznacza to wstrzymanie wydobycia w kopalni Turów, a w efekcie zatrzymanie pracy elektrowni o mocy blisko 2 GW, czyli około 5 proc. wszystkich mocy wytwórczych w krajowej energetyce (udział w rocznej produkcji wynosi ok. 3 proc.).
Czesi tłumaczyli swoje działania kwestiami ekologicznymi, obok zapylenia i hałasu wskazywali przede wszystkim na obniżenie poziomu wód gruntowych. Tamtejsi ekolodzy szacują, że funkcjonowanie kopalni może pozbawić wody kilkadziesiąt tysięcy osób mieszkających przy granicy z Polską. Nasi sąsiedzi z Południa domagają się zatem rekompensat finansowych oraz rozwiązań, które powstrzymałaby degradację środowiska.
Przeczytaj też: Zielona rewolucja napędza globalny rynek miedzi
Komunikaty dotyczące ewentualnego porozumienia były niejednoznaczne. Premier Mateusz Morawiecki przekonywał podczas unijnego szczytu, że osiągnięcie konsensusu z Cechami jest bardzo blisko, dzięki czemu wniosek z TSUE zostanie wycofany. W podobnym klimacie wypowiadali się także inni politycy partii rządzącej. Innego zdania był czeski premier, Andrej Babiš, który podczas konferencji prasowej zaprzeczył, jakoby doszło do porozumienia.
Ostatnie doniesienia z Czech pokazują, że o porozumienie może być trudno. Tymczasem strona polska deklaruje, że nie zamierza podporządkować się decyzji TSUE, ponieważ jej skutki byłyby drastyczne z ekonomicznego i społecznego punktu widzenia. Wyłączenie kompleksu Turów to wydatek rzędu nawet kilkunastu miliardów złotych, a krajowy popyt na energię elektryczną należałoby uzupełniać importem, co stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Przeczytaj też: Nowy zamiennik mięsa, tym razem z grzybów
Takie są niestety skutki długotrwałego zamiatania pod dywan problemu zbyt dużego udziału energetyki węglowej w miksie energetycznym w trzeciej dekadzie XXI wieku. Chociaż Czesi i Niemcy również spalają węgiel brunatny, to zamierzają odejść od tego paliwa znacznie szybciej niż Polacy. Dla nas oznacza to oczywiście problem na arenie europejskiej. Ale burzliwie może też być w kraju – 9 czerwca w Warszawie ma się odbyć protest zapowiedziany przez związkowców z górnictwa i energetyki.