Energia z morskich wiatraków nie potrzebuje dziś wsparcia, to się po prostu opłaca
Monika Morawiecka, która kieruje spółką PGE Baltica przygotowującą budowę morskich farm wiatrowych, od dłuższego czasu zwraca uwagę na to, jak zmieniają się ceny poszczególnych źródeł energii.
Technologie odnawialne, czyli słoneczne i wiatrowe, wypadają coraz korzystniej na tle węgla i gazu. Zwłaszcza że w przypadku tych drugich trzeba płacić nie tylko za paliwo, ale też dokupować drożejące uprawnienia do emisji CO2 (w ostatnich dniach są już po 28 euro za tonę wyemitowanego gazu).
– Farmy wiatrowe na morzu są dla Polski opłacalne. Tak naprawdę kraj nie może sobie pozwolić na to, by ich nie mieć – powiedziała Monika Morawiecka podczas PKEE Summer Day zorganizowanego w Brukseli przez Polski Komitet Energii Elektrycznej.
Szef organizacji Wind Energy Europe, Giles Dickson powiedział, że Polska we właściwym momencie wkracza na europejski rynek morskiej energetyki wiatrowej. W środę, kiedy trwała konferencja w Brukseli, szwedzki koncern energetyczny Vattenfall wygrał kontrakt na budowę u wybrzeży Holandii ogromnej farmy offshore o mocy 760 MW. Powstanie ona bez żadnych dopłat ze strony państwa. Mało tego, Vatenfall zapłaci holenderskiemu rządowi 2 mln euro za użytkowanie terenu.
Natomiast PGE ma na razie w planie budowę wiatraków o łącznej mocy 2545 MW. Do inwetorów chcących rozwijać farmy offshore na polskiej części Bałtyku należą także Orlen, Polenergia w aliansie z norweskim Equinorem, czy EDP Renewables i Grupa Baltex. Wnioski o koncesje złożył nawet Tauron. Łączna moc projektów, które uzyskały dotychczas decyzje lokalizacyjne na polskich wodach terytorialnych, to 10000 MW. To równowartość jednej czwartej wszystkich mocy wytwórczych zainstalowanych w całej Polskiej energetyce.