Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Człowiek z ulic, zwierzętom lżej. Zobacz, jakie gatunki weszły do miast, gdy pandemia zamknęła nas w domach

Mniej smogu, hałasu i światła – zwierzętom taki świat podoba się dużo bardziej

Pumy, jelenie, kojoty, górskie kozy – to tylko kilka przykładów zwierząt, które w ostatnim czasie zaobserwowano w miastach na całym świecie. W mediach pojawiają się zdjęcia i filmy prezentujące, jak przemykają między budynkami albo i maszerują głównymi ulicami. Wchodzą tam, gdzie ubywa ludzi i samochodów – pandemia koronawirusa sprawiła, że mieszkańcy nie opuszczają domów lub robią to bardzo rzadko. To kolejna lekcja, z której warto wyciągnąć wnioski.

Przeczytajcie także: Ekologiczna katastrofa. Spłonęła już ponad jedna dziesiąta parku narodowego

Ministerstwo Środowiska niedawno poinformowało, że wprowadzony na jakiś czas zakaz wstępu do lasu związany z kwarantanną, sprawił, że przyroda szybko zaczęła się odradzać. Zwierzęta zaczęły opuszczać swoje siedliska i pojawiać się w miejscach, których wcześniej unikały.. Strach ustąpił miejsca ciekawości, o czym donoszą leśniczy czy pracownicy parków narodowych z całego kraju. Oby w przyszłości to nowe doświadczenie nie zakończyło się dla zwierząt tragicznie.

Zmiana zachowania ptaków, sskaów czy gadów jest widoczna od japońskich miast, przez europejskie kurorty, po amerykańskie aglomeracje, które w normalnych warunkach funkcjonują przez całą dobę i skutecznie odstraszają dzikie gatunki. W sieci można znaleźć filmy pokazujące, że główna ulica Las Vegas nie musi należeć do rozkrzyczanego tłumu turystów. Zresztą, to samo można napisać o Zakopanem, które dla odmiany odwiedziły sarny. Więcej przykładów?

  • W Parku Narodowym Krugera w RPA lwy zaczęły się wylegiwać na ulicy, na którą wcześniej się nie zapuszczały;
  • Niedźwiedzie dały o sobie znać w Parku Narodowym Yosemite w USA, który co roku odwiedzają miliony turystów. Zwierzęta przypomniały wszystkim, że to ich naturalne środowisko i opanowały ścieżki zadeptywane do tej pory przez ludzi;
  • Położone na wybrzeżu walijskie miasto Llandudno zostało opanowane na jakiś czas przez kozy górskie;
  • Dzikie indyki zarejestrowano na chodnikach kalifornijskiego Oakland;
  • Coraz częściej dają o sobie znać w USA kojoty, które dotychczas starały się unikać przestrzeni miejskich;
  • Na ulicach chilijskiego Santiago pokazały się pumy, które mieszkają w pobliskich górach.

Takich historii jest oczywiście znacznie więcej, a za sprawą mediów społecznościowych szybko się rozprzestrzeniają. Okazuje się, że w rzymskich fontannach świetnie czują się kaczki, że weneckie kanały mogą być bardziej przejrzyste i wraca do nich życie. Z kolei małpy zamieszkujące niektóre azjatyckie miasta tak bardzo uzależniły się od człowieka, że teraz nie potrafią sobie poradzić.

Nie jest oczywiście tak, że wcześniej w miastach w ogóle nie widywano dzikich zwierząt. Dziki, jeże, zające czy lisy (o ptakach nie wspominając) były widywane nawet za dnia. Zmieniła się jednak skala zjawiska, przybyło gatunków zaciekawionych miejscem, w którym żyje człowiek. Do tego stopnia, iż pojawiają się doniesienia o przedstawicielach fauny, których nie widziano od dawna, a nawet uznano za wymarłe.

Wszystkie te przykłady powinny nam jeszcze bardziej uświadomić, że nie jesteśmy na Ziemi sami, a dzikie zwierzęta żyją blisko nas. Wystarczy, że znikną związane z człowiekiem zanieczyszczenia: powietrza, świetlne, hałas, a przyroda prawdopodobnie zacznie się szybko regenerować. Wystarczy dać jej szansę.

KATEGORIA
EKOLOGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies