To jednak może nie wystarczyć. Koncesja i boje z Greenpeace to jedno. Ekonomii jednak nie da się oszukać: węgiel wykończy się sam – po prostu nie jest opłacalny
Minister Klimatu Michał Kurtyka przedłużył koncesję z 1994 roku, na mocy której PGE może nadal korzystać ze złoża węgla brunatnego „Turów”. Decyzja z 20 marca pozwoli przedłużyć pracę kompleksu na najbliższe 6 lat. Właściciel kopalni, czyli PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna stara się jednak o następną, dłużej obowiązującą koncesję, taką, która pozwoliłaby produkować energię z węgla brunatnego aż do 2044 roku, czyli do chwili planowanego wyczerpania się złoża.
Przeczytaj też: Węgiel jest już najdroższym paliwem kopalnym
Węgiel brunatny jest najbardziej emisyjnym źródłem energii elektrycznej, więc mimo że horyzont pracy Turowa znany jest od dziesiątek lat, a eksploatacja złoża trwa już od ponad stu (konkretnie od 1904 roku), to jakiekolwiek formalności prowadzone przez PGE w związku z kontynuacją pracy kopalni i elektrowni wzbudzają duże protesty organizacji ekologicznych. Trzeba przyznać, że nie wygląda dobrze to, że decyzje przedłużające życie węglowych źródeł energii wydaje akurat Ministerstwo Klimatu. Niestety jednak tak właśnie wygląda aktualny podział kompetencji między resortami.
Paweł Szypulski, dyrektor programowy Greenpeace Polska komentuje, że jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo możemy oczekiwać na polskim rynku papierosów certyfikowanych przez ministerstwo zdrowia.
Przeczytaj też: Tauron i PFR wspólnie zainwestują w OZE
– W polskiej polityce rzeczywistość po raz kolejny okazuje się dziwniejsza niż fikcja. Żeby pokazać absurdy brytyjskiej administracji komicy z Latającego cyrku Monty Pythona musieli wymyślić ministerstwo głupich kroków. W naszym kraju zupełnie realne ministerstwo mające rzekomo zajmować się klimatem wspiera dalsze wydobycie węgla brunatnego, jednego z najbrudniejszych paliw kopalnych – ocenia Szypulski.
Turów leży na granicy z Czechami i Niemcami. Warto pamiętać, że wszystkie trzy kraje mają długie tradycje produkcji energii z węgla brunatnego w tamtym regionie. Aktywiści z czeskiego Greenpeace zebrali jednak ostatnio 13 tys. podpisów pod protestem przeciwko planom PGE dotyczącym Turowa. Pozostaje jednak przypomnieć, że prowadzone przez polską spółkę inwestycje nie mają na celu rozwoju projektu, a jedynie jego kontynuację. Nowa koncesja zakłada, że kopalnia w Turowie będzie prowadziła działalność górniczą na obszarze o połowę mniejszym niż w latach 90-tych XX w. To również nie jest żaden celowy krok, po prostu wyczerpuje się tamtejsze złoże.
Przypomnę też, że PGE w III kwartale odda do użytku nowy blok w Elektrowni Turów, który będzie mieć moc 480 MW. Ale i to nie powiększy mocy produkcyjnych PGE GiEK, a tylko przywróci do wcześniejszego stanu. Wycofano bowiem stare, wyeksploatowane bloki, które nie spełniały norm emisyjnych UE. A warto pamiętać, że elektrownia w Turowie ma jednak dość istotny udział w dostawach energii w kraju. Według PGE zapewnia energię elektryczną trzem milionom gospodarstw domowych.
Przeczytaj też: KGHM za miesiąc rusza z budową elektrowni słonecznej
Cała dyskusja wokół Turowa, tak samo jak wokół polskiego węgla, dotyczy tego, kiedy od niego odejść. Greenpeace postuluje 2030 rok, PGE chce spalać surowiec do 2044 roku. Tyle że niezależnie od poglądów w sprawach środowiska i klimatu, energetyką rządzi głównie ekonomia.
Coraz więcej analiz wskazuje, że już za pięć-sześć lat aktywa PGE bazujące na węglu brunatnym będą generować straty. Już teraz węgiel ciągnie grupę w dół. PGE z tego powodu postanowiła obniżyć swoją wartość księgową aż o 7,5 mld zł. Więcej o tym możesz przeczytać tutaj.
Łatwiej jest zarobić na odnawialnych źródłach energii niż na węglu i ta przewaga będzie się powiększać. Tak też wygląda przyszłość całej branży. I może okazać się, że po 2030 roku jednostek takich jak Turów przy życiu nie są w stanie utrzymać żadne koncesje.