Samorządy chcą zarabiać na podatkach płaconych przez inwestorów z branży wiatrowej. Ich przychody mogłyby być większe, gdyby nie obecny stan prawny
– Polskie gminy w drodze do samowystarczalności energetycznej chcą i potrzebują rzetelnie realizowanych inwestycji w energetyce wiatrowej – piszą we wspólnym stanowisku Związek Gmin Wiejskich RP, Stowarzyszenie Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej oraz Polskie Stowarzyszenie Energii Wiatrowej. Apelują do rządu o zmianę przepisów. Chodzi o tak zwaną „zasadę 10h”, wpisaną do Ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych z maja 2016 r. Mowi ona, że nowe wiatraki muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami.
Przeczytaj też: Odblokowanie wiatraków przyniesie cenową rewolucję
Takich terenów w Polsce jest bardzo niewiele, więc inwestycje w nowe farmy wiatrowe w ostatnich latach ostro wyhamowały. Od 2016 roku ze świecą szukać nowych pozwoleń na budowę takich projektów.
Obecnie coraz częściej słychać, że tzw. ustawa antywiatrakowa może zostać zliberalizowana. I już od dłuższego czasu dyskutuje się, że najlepszym kompromisem byłoby właśnie przekazanie kompetencji decyzyjnych w ręce gmin. Tam, gdzie uda się znaleźć porozumienie z inwestorami, projekty wiatrowe mogłyby iść naprzód. Jednocześnie bardzo istotny byłby w takim układzie głos lokalnych społeczności.
Przeczytaj też: Polska energetyka potrzebuje nowej, zielonej twarzy
Samorządowcy i PSEW wskazują na szereg korzyści płynących z rozwoju energetyki wiatrowej. Pierwszym z nich jest to, że farmy wiatrowe na lądzie są obecnie najtańszym dostępnym źródłem energii.
– Powinniśmy wrócić do stanu prawnego sprzed 2017 roku, kiedy to samorządy miały władztwo planistyczne na własnym terenie i mogły decydować o lokalizacji farm wiatrowych. Najlepszym rozwiązaniem byłoby podejmowanie decyzji o budowie takiej instalacji w oparciu o jej oddziaływanie akustyczne w konkretnej lokalizacji, a nie wyznaczanie sztywnej odległości. Liczymy na to, że Minister Klimatu i Minister Rozwoju, którym zamierzamy przekazać wspólne stanowisko, przychylą się do naszego postulatu – apeluje cytowany w komunikacie Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica i przewodniczący Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej.
Nieoficjalnie słychać, że rząd może zająć się nowymi przepisami po majowych wyborach prezydenckich. Liberalizacja prawa mogłaby być początkiem nowego boomu w energetyce wiatrowej w Polsce.