Popularni youtuberzy i szefowie firm z Doliny Krzemowej rozkręcili zrzutkę, której efekty wystarczą na zasadzenie naprawdę dużego lasu
Jimmy Donaldson, znany także jako MrBeast, to popularny youtuber, który w swoim dorobku ma m.in. film przedstawiający liczenie do 100 tysięcy. Internetowy twórca w maju zastanawiał się, jak uczcić przekroczenie magicznego progu 20 milionów subskrybentów konta i pojawiła się propozycja, by z tej okazji posadzić 20 mln drzew. Rękawica została podjęta i kilka miesięcy później, pod koniec października, oficjalnie wystartowała kampania TeamTrees (warto zajrzeć – licznik wciąż działa), która swym zasięgiem objęła przede wszystkim media społecznościowe.
Przeczytaj też: Wypożycz choinkę, zamiast ją kupować. Dzięki temu drzewko nie trafi na śmietnik
MrBeast podjął współpracę z Arbor Day Foundation, która zobowiązała się posadzić jedno drzewo za każdego wpłaconego dolara. Youtuber nie otworzył aż tak szeroko portfela – zamiast tego zaczął promować akcję i przyciągać inne znane nazwiska. Obok szerokiej grupy twórców popularnego serwisu wideo, do zbiórki przyłączyli się ludzie biznesu, w tym szefowa YouTube’a Susan Wojcicki. Towarzyszyli jej m.in. Jack Dorsey, Tobias Lütke czy Elon Musk, który we właściwy dla siebie sposób wpłacił pieniądze robiąc z tego niezłe show.
Zbiórką zainteresowały się media, a szum informacyjny sprzyja takim inicjatywom. W efekcie udało się osiągnąć cel, czyli zebrać 20 mln dolarów już 19 grudnia, a zatem znacznie przed wyznaczonym na Sylwestra terminem. Czy to oznacza, że teraz pracownicy fundacji ruszą sadzić drzewa w szaleńczym tempie? Nie – sadzenie ma się zacząć na początku przyszłego roku i zakłada się, że potrwa niecałe dwa lata.
Przeczytaj też: Naukowcy radzą: chcesz żyć dłużej? Otaczaj się zielenią
Kampania TeamTrees świata nie zmieni. Co więcej – jest i będzie krytykowana chociażby za to, że miliarderzy i wielkie firmy mogą się dzięki niej promować jako apologeci ratowania Ziemi, podczas gdy w rzeczywistości ich działania są co najmniej kontrowersyjne. Z drugiej jednak strony, może właśnie takie akcje będą skłaniać ludzi do refleksji nad losem planety. Skoro z problemem nie radzą sobie politycy, niech sprawy wezmą w swoje ręce twórcy o milionowych zasięgach w Internecie. Nie pierwszy raz okazuje się, że tę popularność da się wykorzystać w szczytnym celu.