Ziemia jako wielki park narodowy – oto pomysł szefa Amazona
Jeff Bezos, szef Amazona i jeden z najbogatszych ludzi świata, nie rezygnuje z pomysłu, którym kilka lat temu przykuł uwagę mediów. Miliarder przekonuje, że Ziemię można uratować tylko w jeden sposób: czyniąc z niej miejsce wolne od przemysłu. Czy to oznacza, że mamy się cofnąć w rozwoju cywilizacyjnym i zrezygnować ze zdobyczy z ostatnich kilkuset lat? Wręcz przeciwnie – jeśli wizja Bezosa ma się spełnić, rozwój powinien wręcz przyspieszać.
Przeczytaj też: Znany polityk PiS typuje, że Ostrołęki nie będzie
Przemysł, zwłaszcza ten ciężki, miałby zniknąć z Ziemi dzięki przenosinom w kosmos. To nie żart. Na orbicie niektóre czynniki sprzyjałyby nawet produkcji – wystarczy wspomnieć o energii solarnej dostępnej przez całą dobę. A gdy nad naszymi głowami powstanie już wielka fabryka, Ziemia ma się powoli zamieniać w rezerwat przyrody, miejsce do przyjemnego życia. Jest to o tyle ciekawe, że coraz częściej mówi się o rozwoju biznesu kosmicznego w celu zapewnienia naszemu gatunkowi planu awaryjnego. Gdy człowiek zniszczy już swoją planetę, powinien móc opuścić pogorzelisko i bawić się dobrze w innym miejscu. Jak widać, narracja może być inna.
Przeczytaj też: Nie tylko wielkie banki widzą biznes w OZE
Wizja może i piękna, pomysł słuszny, ale na razie bardzo trudny w realizacji. Po kilku dekadach poważnych zaniechań w rozwoju biznesu kosmicznego coś w nim drgnęło, lecz do rewolucji droga daleka. Koszty wynoszenia ładunku w przestrzeń kosmiczną muszą bardzo poważnie spaść, by zaczęto myśleć o stworzeniu tam fundamentów pod budowę wspomnianego przemysłu. O to mają jednak zadbać firmy SpaceX czy Blue Origin. Ta ostatnia należy właśnie do Jeffa Bezosa. Obniżenie wspomnianych kosztów miliarder postrzega jako cel własny, ale też zadanie spoczywające na całym pokoleniu. Dzisiaj trudno powiedzieć, co dostaną od nas kolejne generacje: planetę wolną od zanieczyszczeń czy raczej ruinę, z której jednak trzeba będzie uciekać.