Były wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski uważa, że wszystkie dyskusje o nowym bloku węglowym trwały już zbyt długo
Kto by pomyślał, że to właśnie były wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego, będzie pierwszym politykiem PiS publicznie przyznającym, że budowa nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka prawdopodobnie nie dojdzie do skutku.
Jako mocny sygnał odebrał on informację z PGE, największej w kraju grupy energetycznej, że wycofuje się z rozmów o jakimkolwiek zaangażowaniu w nowy blok.
Przeczytaj też: Kubeł wody dla liczących na realną walkę z kryzysem klimatycznym
– Gdybym miał dzisiaj obstawiać, to powiedziałbym, że raczej nie będzie budowy tej elektrowni. Pojawia się pytanie o rozliczenie środków i nakładów do tej pory poniesionych, bo to nie były małe środki. Jest to decyzja zamykająca pewien etap, pokazuje, że mimo dążeń ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego potencjalny inwestor wycofał się z inwestycji – powiedział Grzegorz Tobiszowski w rozmowie z wnp.pl.
Wiceminister Tobiszowski w resorcie energii nadzorował górnictwo i z żalem podsumowuje bieżące wydarzenia wokół tej głośnej, wycenianej na 6 mld zł inwestycji.
– Trochę szkoda, bo uważałem, że ta inwestycja mieści się w naszej wizji miksu energetycznego, a również pobudziłaby gospodarczo tamte tereny. Braliśmy pod uwagę, że będzie oparta o węgiel polski. Dużo wysiłku zostało włożonego w to, by stworzyć pewien montaż finansowy – podsumował były wiceminister. Wskazał, że im dłużej trwają dyskusje o projekcie, które nie skutkują dopięciem finansowania, tym bardziej cały projekt jest niepewny. – Pewne dyskusje trwały w tym roku zbyt długo, analizy się przeciągały – zaznaczył Tobiszowski.
Tymczasem poznańska Enea, która wraz z Energą ma doprowadzić projekt do skutku, analizuje potencjalne scenariusze. Wiadomo, że opcje są dwie: trzeba by zacząć cały projekt od nowa, bazując na gazie, zamiast na węglu. Druga opcja to pozyskanie finansowania spoza Unii Europejskiej, bo banki obecne na starym kontynencie nie chcą angażować się już w nowe projekty węglowe. Kropkę nad „i” postawił Europejski Bank Inwestycyjny zapowiadając całkowite wycofanie się z wspierania paliw kopalnych.
Przeczytaj też: Nie tylko wielkie banki widzą biznes w OZE
Oczywiście jakakolwiek ewentualna decyzja o zamknięciu projektu Ostrołęka będzie dopiero początkiem całej dyskusji o kosztach tego kroku. Wymagałaby porozumienia się z głównym wykonawcą, GE. Tajemnicą poliszynela w branży jest, że umowa na wykonawstwo nie może zostać zerwana ze względu na problemy z finansowaniem projektu.