Polenergia zbuduje nową farmę wiatrową, która nie potrzebuje dopłat ani długoterminowych umów na sprzedaż prądu. Kredytu udzieliły EBOiR, ING i mBank
Na naszych oczach rozwija się nowy trend, którego nadejście zapowiadano od lat: odnawialne źródła energii w Polsce są w stanie dostarczyć na tyle tanią energię, że mogą śmiało konkurować z prądem wytwarzanym z węgla. Dodatkowo energia z wiatru nie generuje prawie żadnej emisji CO2, więc odbiorcy wybierają ją również ze względów środowiskowych i wizerunkowych.
Przeczytaj też: Prezes mBanku nie chce więcej demonstracji ekologów
We wtorek 5 listopada Kompania Piwowarska pochwaliła się, że od 2021 r. będzie zasilać największe w Polsce browary energią w 100 proc. pochodzącą z odnawialnych źródeł. Dostawca energii, innogy Renewables, żeby wywiązać się z umowy, rozbuduje farmę wiatrową Nowy Staw pod Gdańskiem (moc wzrośnie z 73 do maksymalnie 84 MW). Zaznaczono, że projekt nie przewiduje ubiegania się o wsparcie ze strony państwa.
Identyczną ścieżką podąża Polenergia należąca do Kulczyk Investments. Rozpoczyna budowę farmy wiatrowej Szymankowo w województwie pomorskim. Jej moc wyniesie 38 MW. Banki udzieliły na ten projekt 107 mln zł finansowania. Pierwszy prąd popłynie do obiorców w 2021 roku.
Inwestor przekonuje, że farma Szymankowo jest unikalna w skali kraju, bo nie tylko nie powstaje w oparciu o rządowe dopłaty, ale też nie będzie sprzedawać energii na mocy kontraktów długoterminowych, które dotychczas były jednym ze sposobów na zagwarantowanie opłacalności projektów.
– Wynika to z przekonania spółki oraz jej głównych akcjonariuszy co do dobrych perspektyw rozwoju polskiego rynku energii, a także z wciąż spadających kosztów wytwarzania energii w lądowych farmach wiatrowych. Przyjęty model biznesowy umożliwia uzyskanie kosztów energii elektrycznej z projektu lądowej farmy wiatrowej na poziomie konkurencyjnym wobec cen dostępnych na polskim rynku – wyjaśnia Polenergia w komunikacie.
Przeczytaj też: Niemieckie problemy z wiatrakami
Podsumowując: Polenergia daje jasny sygnał, że gdyby nie było obecnych ograniczeń w budowie farm wiatrowych, w Polsce dość szybko mogłoby przybywać nowych inwestycji. Na razie branża ma zaciagnięty hamulec ręczny w postaci wprowadzonej ustawowo tak zwanej zasady 10h. Polega na tym, że nowe wiatraki muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami.
Kredytu na nową farmę udzieliły Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, ING i mBank.