Kiedy pożegnamy się z węglem? Jeszcze nie w 2040, ale w ciepłownictwie systemowym nastąpi to już w 2035 roku. Tak wynika z nowego projektu aktualizacji KPEiK, z którym zapoznała się nasza redakcja. Dokument zakłada też większą redukcję emisji niż wcześniej, przeszedł sporo zmian
Redakcja Green-news.pl widziała nowy projekt aktualizacji Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK). To kolejna wersja dokumentu, który wytycza kierunki polskiej transformacji energetycznej do 2030 roku i nie tylko. Jego opracowanie jest wymagane przez Komisję Europejską, a Bruksela od dawna czeka na plan znad Wisły. Polska była nawet upominana, po raz kolejny, aby wreszcie go dostarczyć.
W projektowanym dokumencie założono, że prognozowana łączna redukcja emisji w Polsce wyniesie 53,9 proc. w 2030 roku względem poziomu z 1990. To więcej niż w wersji KPEiK z drugiej połowy 2024 r., która była już szeroko konsultowana. W poprzedniej założono redukcję na poziomie około 50,4 proc.
Choć prognozy są lepsze, to i tak do unijnego celu na rok 2030 trochę zabraknie – dokładnie 1,1 pkt. proc.
Zmiana wynika m.in. z bardziej ambitnych założeń udziału odnawialnej energetyki w ciepłownictwie (w 2030 roku ma osiągnąć 36,7 proc.). Ogólnie do 2030 roku spadki emisji w mln ton CO₂ mają nastąpić prawie we wszystkich sektorach: ciepłownictwie (-67 proc.), elektroenergetyce (-48 proc.) czy wśród gospodarstw domowych (-55 proc.).
Przeczytaj też: Największy sukces polskiej prezydencji? Podrzucenie gorącego kartofla Danii
Wyjątkiem jest transport, gdzie w porównaniu do 1990 r. emisje wzrosną o 181 proc. Jest to jednak spowodowane rosnącą liczbą aut – rok 1990 akurat w przypadku transportu jest kiepski, ponieważ to początek przemian w Polsce, a aut – jak większości dóbr w PRL – brakowało.
Jak w przypadku każdego KPEiK, największą uwagę skupiają na sobie szacunki dotyczące prawdopodobnego porzucenia węgla jako ważnego surowca polskiego ciepłownictwa i elektroenergetyki. Założenia na ten moment są następujące: węgiel kamienny ma zniknąć z ciepłownictwa systemowego około 2035 roku. Pomysł jest ambitny, ale nie niemożliwy do zrealizowania.
Podobnie w przypadku krajowego zużycia poszczególnych paliw kopalnych. W 2030 roku zużycie węgla na potrzeby energetyczne ma sięgnąć 25,5 mln ton (mniej niż w poprzednim KPEiK, wtedy było to ok. 27 mln ton).
Spadający udział zapotrzebowania na węgiel obrazuje dodatkowo poniższa infografika obejmująca krajowe zużycie brutto paliw i energii (czyli całkowitą ilość energii zużywanej w Polsce). Dane są wyrażone w ktoe, czyli kilotonach ekwiwalentu ropy naftowej – przedstawienie ich w ten sposób pomaga w porównaniu różnych źródeł energii.
Prognozy wskazują jasno: zapotrzebowanie na węgiel wygaśnie niemal do zera około 2040 roku. Stawia to ogromny znak zapytania nad treścią umowy społecznej z sektorem górnictwa węgla kamiennego, której założenia wciąż nie dostały zgody Komisji Europejskiej. Zgodnie z tzw. porozumieniem sektorowym ostatnia kopalnia węgla zostanie wygaszona około roku 2049.
Interesujące korekty dotknęły KPEiK w zakresie prognoz dla odnawialnej energetyki w Polsce. Założono wyższy potencjał PV (moc zainstalowana fotowoltaiki ma być jeszcze wyższa, o ok. 2,7 GW w 2030 i 4,9 GW w 2040), za to mniejszy dla energetyki wiatrowej na lądzie (onshore wind). Potencjał wiatraków oszacowano na 16,6 GW w 2030 roku (wcześniej było to 19 GW).
Zmiana może wynikać z tego, że w projekcie urealniono wpływ nowelizacji ustawy wiatrakowej na realia rynkowe. Oczywiście pod warunkiem, że ustawa zostanie przyjęta. Licząc od 2025 r., nawet po „uwolnieniu” przepisów dla lądowych turbin, nie nastąpi nagły przyrost mocy – uzyskiwanie pozwoleń oraz decyzje inwestycyjne nie nastąpią w tak krótkim okresie.
Za to więcej wiatraków na lądzie ma przybyć w okresie 2030–2040. Do końca trzeciej dekady XXI w. Polska ma dysponować 34,6 GW mocy w lądowych farmach wiatrowych. Poprzedni KPEiK zawierał prognozy o zaledwie 25,8 GW w 2040 r. Oznacza to, że choć teraz wiatraków powstanie mniej, to później ich instalacje mają wyraźnie przyspieszyć.
Większych zmian nie przewidziano w offshore wind (morska energetyka wiatrowa): Polska ma dysponować 5,9 GW mocy w morskich farmach w 2030 r., a w 2040 – 18 GW. Coraz większą rolę w miksie energetycznym kraju mają odgrywać za to biogaz i biometan. Uwzględniono także energetykę jądrową, ale z tą częścią projektu nie mieliśmy okazji się zapoznać.
Chociaż analizy są optymistyczne, to KPEiK skalibrowano także pod rok 2040. Spojrzenie na kolejną dekadę było – jak słyszymy – celowe. MKiŚ chce mieć dzięki KPEiK podwaliny do prac nad aktualizacją Polityki Energetycznej Polski 2040 (PEP 2040), która obejmuje właśnie okres do roku 2040.
Jednocześnie już teraz wiadomo, że jeśli Komisja Europejska utrzyma cel redukcji emisji o 90 proc. w roku 2040, to Polsce nie uda się zrealizować tego zadania. Na ten moment realny cel to około 75 proc. redukcji emisji w 2040 r. względem 1990 i jest to maksimum możliwości kraju.
Wbrew pozorom nie musi być to wyrok i zwiastun nadciągających problemów z Komisją Europejską. Jest wręcz przeciwnie. W Unii Europejskiej trwa debata na temat realności celów i przyjętych polityk ze styku gospodarki i klimatu. Skoro aktualne analizy i oficjalne dokumenty (docelowo zatwierdzane przez KE) wykazują trudności w osiągnięciu tych zamiarów, jest to gotowy argument w walce o pewne ulgowe traktowanie. Może to wiele znaczyć dla przyszłych negocjacji i rozmów z Komisją.
Wariant, który zostanie zaraz zaprezentowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, trafi teraz do konsultacji. Później zostanie skierowany do Komisji Europejskiej, która powinna go ostatecznie zatwierdzić. Będzie to trzeci KPEiK, który ujrzy światło dzienne. Znane są wersje z początku 2024 roku oraz z jesieni 2024 (nie wyszedł poza status projektu).
Podobnie jak poprzednio odpowiadał za niego Departament Strategii i Analiz z MKiŚ. Tym razem jednak z innym dyrektorem, bo stery w tym gremium przejął jesienią ubiegłego roku Wojciech Racięcki. Ponownie pracami kierowała wiceministerka klimatu Urszula Zielińska. Kiedy rozmawiała z Green-news.pl w marcu 2025 r., zapewniała, że KE pozytywnie odnosiła się do roboczych wyników prac. Nowa wersja wygląda najlepiej z dotychczas zaprezentowanych. Choć trzeba pamiętać, że ta z początku 2024 r. została skonstruowana tylko po to, aby w ogóle cokolwiek wysłać do Brukseli, ponieważ czas naglił.
Przeczytaj też: Bezpieczeństwo Polski zależy od klimatu. Już to odczuwamy
MKiŚ będzie rekomendować rządowi przyjęcie ambitnego planu transformacji (tj. WAM, z ang. with additional measures), zawierającego plan uwzględniający dodatkowe wysiłki władz na rzecz redukcji emisji. Należy zaznaczyć, że aktualizacja KPEiK będzie przyjmowana w zupełnie innych okolicznościach, już po rekonstrukcji w rządzie.
Prezentacja dokumentu, na który długo czekano, zbiegnie się w czasie z potencjalnym sporem o to, kto w rządzie ma kierować OZE czy właśnie podobnymi projektami, jak KPEiK. O tym, co może się zmienić przeczytasz w tekście Prawdziwa rekonstrukcja dopiero pełza. Spór o OZE wisi nad koalicją. Z naszych informacji wynika, że Ministerstwo Energii, na którego czele stoi od kilku dni Miłosz Motyka, jest żywo zainteresowane „przejęciem” KPEiK czy PEP2040. Z kolei szefowa MKiŚ, Paulina Hennig-Kloska, tuż po ogłoszeniu rekonstrukcji zapewniała, że KPEiK i sprawy OZE zostają przy niej.
Może więc dojść do sytuacji, w której w kontekście KPEiK nie będziemy wcale rozmawiali o przyszłości polskiej energetyki. Bardziej prawdopodobne jest, że zaraz ten mały i jeszcze niepotwierdzony sukces będzie miał wielu ojców i chętnych, do jeżdżenia z nim do Komisji Europejskiej.
Fot. Wojciech Korfanty Regional Institute of Culture, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons