Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Rząd bohatersko naprawi problem, który sam stworzył. Ale dopiero po wyborach prezydenckich

Ostatnia wypowiedź Cezarego Tomczyka sprawiła, że warto ponownie przyjrzeć się temu, jak podzielono zadania wewnątrz koalicji w kwestii energetyki. Bo jak twierdzi polityk – czekają nas przetasowania. Ale wbrew temu, co twierdzi, nie jest temu winne PiS

– Dzisiaj polska energetyka, i taka była decyzja Prawa i Sprawiedliwości, jest de facto w trzech resortach. My musimy to ujednolicić, żeby była jedna polityka rządu. Ten rząd akurat, jeżeli chodzi o kwestię energetyki, robi kosmicznie dużo – powiedział na antenie TOK FM Cezary Tomczyk, poseł Platformy Obywatelskiej i wiceminister obrony narodowej.

Przeczytaj też: Polska prezydencja w UE „na bezpiecznie"

Jak bardzo myli się wiceminister

Abstrahując od budowania dobrego PR-u rządowi, którego Tomczyk jest częścią, w jego wypowiedzi znalazły się nieścisłości, które trzeba wyjaśnić.

Po pierwsze: to, że ośrodki decyzyjne w sprawie energetyki są w trzech resortach, to nie efekt działań Prawa i Sprawiedliwości. Chyba że jest jakiś rząd cieni, który krzyżuje szyki władzy i wprowadza chaos.

Po drugie: za PiS ośrodki decyzyjne były dwa, Ministerstwo Aktywów Państwowych (sprawujące pieczę nad spółkami Skarbu Państwa, a więc też tymi energetycznymi) oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Gdzieś wokół nich orbitował jeszcze bardziej lub mniej niezależny pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Ten układ MAP – MKiŚ już kiepsko funkcjonował za poprzedniej władzy.

Po trzecie: to, że mamy obecnie trzy ośrodki decyzyjne, to zasługa rządzącej koalicji, która stworzyła Ministerstwo Przemysłu w Katowicach. Resort przejął część kompetencji od Ministerstwa Klimatu i Środowiska, m.in. nadzór nad energetyką jądrową. Przejął tym samym także pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury – jest nim Wojciech Wrochna, jednocześnie wiceminister w Ministerstwie Przemysłu.

Po czwarte: drobny przykład, jak obecnie zazębiają się interesy ministerstw. Resort przemysłu odpowiada za górnictwo węgla, ale to MAP trzyma kuratelę nad spółkami, które zarządzają aktywami węglowymi. Z kolei MKiŚ tworzy strategie i polityki, zupełnie inaczej patrząc na to, co jest do zrobienia w elektroenergetyce i tematach transformacji. Efekty tego stanu rzeczy widzieliśmy np. podczas negocjacji wokół Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK), negocjacji ws. poluzowania ustawy wiatrakowej czy spóźnionej reakcji na problemy z niezbędnymi inwestycjami w źródła dyspozycyjne.

Po piąte: kiedy Koalicja Obywatelska i jej przyszli partnerzy w rządzie szli do władzy jesienią 2023 r., nie brakowało apeli, aby powstał „superresort" ds. transformacji (pisaliśmy o rekomendacjach m.in. Forum Energii czy Fundacji Instrat). Zamiast zebrania kompetencji w jednym resorcie lub przynajmniej uporządkowania podziału pomiędzy dwa ministerstwa, powstało jeszcze jedno. Nastąpiło to z inicjatywy nowego rządu, nikogo innego, a powstanie Ministerstwa Przemysłu było jedną z obietnic Koalicji Obywatelskiej.

Przeczytaj też: Rząd i wsparcie dla atomu. Jest decyzja Rady Ministrów

Wypowiedź Tomczyka przypadła na czas, gdy koalicjanci coraz częściej sygnalizują, że rząd czekają roszady. Mają one jednak nastąpić dopiero po wyborach prezydenckich, w domyśle – wygranych przez kandydata koalicji, a właściwie przez Rafała Trzaskowskiego.

W świetle chronologii zdarzeń i faktów, trudno nie odnieść wrażenia, że jeśli spełni się taki scenariusz, rząd bohatersko rozwiąże problemy, które sam stworzył. Akurat w tej sprawie nie pomagali poprzednicy. A dołożenie jeszcze jednego resortu było zobowiązaniem formacji, z której wywodzi się wiceminister.

Fot. KPRM / Flickr

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies