Deklaracja Anny Moskwy to kolejna w ostatnich tygodniach zapowiedź, że również w 2024 roku rząd nie zrezygnuje z interwencji na rynku energii
– Przygotowujemy pakiet rozwiązań na kolejny rok, natomiast teraz jest za wcześnie, żeby prognozować, jakie będą ceny prądu w 2024 r. Na pewno będziemy zabezpieczać odbiorców przed podwyżkami cen energii, gazu, wszystkich surowców – powiedziała w Polskim Radio ministerka klimatu i środowiska Anna Moskwa.
Jak zapewniła szefowa MKiŚ, rząd zamierza reagować na sytuację na rynku energii. Podkreśliła jednak, że po burzliwych miesiącach, jakie nastąpiły w związku z wybuchem wojny w Ukrainie, obecnie ceny zaczynają się stabilizować.
Przeczytaj też: Rząd chce więcej pieniędzy od producentów zielonej energii
Pod koniec maja podobne deklaracje składał wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Szacował wówczas, że w latach 2023-2024 Polska przeznaczy około 100 mld zł na ograniczenie podwyżek cen energii. Większość środków na działania osłonowe pochodzi od spółek energetycznych, np. Polska Grupa Energetyczna tylko w tym roku przekaże 10 mld zł na rozwiązanie osłonowe.
Przez cały 2023 rok w Polsce odbiorców indywidualnych objęto szczególną ochroną – tzw. zamrożeniem cen energii elektrycznej. Ustalono z góry, że zużywając do 2000 kWh energii rocznie za prąd płaci się stawki z 2022 r. Z kolei zużycie ponad ten limit może kosztować maksymalnie 0,693 zł za kWh. To cena samego prądu, bez VAT, akcyzy oraz opłaty dystrybucyjnej (ich nie zamrożono).
Jeszcze w 2022 r. rząd chronił odbiorców poprzez tzw. tarczę antyinflacyjną, gdy obniżono VAT za energię elektryczną (do 5 proc.), a akcyzę zniesiono (to akurat niewielka oszczędność – wynosi 5 zł za każdą MWh). W 2023 roku w ramach innej tarczy, nazywanej solidarnościową, zamrożono ceny prądu. Wsparciem objęto też odbiorców gazu. Polska nie jest wyjątkiem: kryzys energetyczny sprawił, że kraje całej Europy zdecydowały się na łagodzenie szoku cenowego dla odbiorców. Więcej na ten temat w tekście Europa wydała krocie na walkę z kryzysem energetycznym. Blisko 800 mld euro na łagodzenie jego skutków.
Przeczytaj też: Ceny emisji CO2 poszybowały w górę i uderzą nas po kieszeni
Koszty tych rozwiązań przerzucono na spółki energetyczne, które w przeszłości i tak sprzedawały energię elektryczną taniej, bo według taryf zatwierdzanych przez Urząd Regulacji Energetyki. Prezes URE ustanowił nowe stawki na 2023 r., ale z powodu zamrożenia cen nie mają one zastosowania. Wiele wyjaśni się w grudniu, gdy poznamy taryfy na rok 2024.
Jeżeli interwencje rządowe będą kontynuowane w kolejnym roku, przedłuży się trwające od lat zamieszanie na rynku energii. Dodatkowym wydatkiem, który wraz z upływem czasu coraz bardziej ciąży na cenach prądu w Polsce, są uprawnienia do emisji CO2. W tym roku po raz pierwszy w historii ich cena przekroczyła 100 euro za MWh.