W niedzielę 23 kwietnia Polskie Sieci Elektroenergetyczne były zmuszone zlecić redukcję produkcji energii z fotowoltaiki. Wyłączenia objęły instalacje o mocy ponad 2 GW
Entuzjaści transformacji energetycznej jako pozytywną informację przyjmują każdy nowy rekord produkcji, który ustanawiają wiatraki czy fotowoltaika. Jednak rozwój odnawialnych źródeł energii to również wyzwanie. Przekonali się o tym w weekend operatorzy farm słonecznych. W soboty i niedziele nie pracuje większość przedsiębiorstw, więc zapotrzebowanie na energię i moc w systemie spada. Tymczasem dzięki wiosennej pogodzie słońce i wiatr dostarczają coraz więcej prądu. Tak dużo, że było go więcej niż potrzebowali krajowi odbiorcy.
Przeczytaj też: Rząd ujawnił wysokość dopłat w programie „Mój prąd 5.0”
To problem. Nadwyżka energii w systemie jest dużym wyzwaniem, ponieważ nie ma jej jak zbilansować. Operator systemu, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne sięgnęły po środki awaryjne i ogłosiły tzw. zagrożenie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej. Mogły dzięki temu odłączyć od sieci część odnawialnych źródeł energii. W ten sposób już kilkakrotnie ograniczana była praca farm wiatrowych. Tym razem ograniczenia nałożono na fotowoltaikę.
– Duża produkcja energii z OZE w czasie niskiego popytu, co widzimy szczególnie w dni wolne od pracy, sprawia, że grozi nam niezbilansowanie systemu. W pierwszej kolejności operator wydaje polecenia zaniżenia generacji w elektrowniach konwencjonalnych. Jednak mają one swoje minimum techniczne, poniżej którego nie mogą zejść. Wykorzystywane są także elektrownie szczytowo-pompowe, które działają jak magazyny energii. Kolejnym narzędziem jest także wymiana międzyoperatorska, w przypadku nadmiaru energii – eksport awaryjny do sąsiednich systemów. Nie zawsze jest to możliwe, bowiem zazwyczaj w krajach naszego regionu panują zbliżone warunki pogodowe – wyjaśnia Beata Jarosz-Dziekanowska, rzeczniczka prasowa PSE.
PSE udało się wczoraj w trybie awaryjnym wyeksportować 1,7 GW mocy do Niemiec, Szwecji i Słowacji, jednak za taką usługę trzeba sąsiednim operatorom słono zapłacić.
– Pomimo podjętych działań nadal występowała wysoka nadwyżka energii ponad zapotrzebowanie. Ze względu na jej skalę, dla zapewnienia bezpiecznej pracy krajowego systemu elektroenergetycznego operator wydał polecenie redukcji generacji źródeł fotowoltaicznych przyłączonych do sieci przesyłowej, 110 kV i średnich napięć. Taka redukcja była dokonana po raz pierwszy. Dotyczyła instalacji o łącznej mocy ok. 2,2 GW – wyjaśnia Jarosz-Dziekanowska.
Przeczytaj też: W Polsce trwa boom na pompy ciepła. Kolejna firma inwestuje w fabrykę
System wytrzymał tę próbę, dostawy energii w całej Polsce pozostały niezakłócone. Jednak takich sytuacji będzie przybywać. W Polsce ciągle powstają nowe źródła wiatrowe i słoneczne. W odpowiednich warunkach generują nadwyżki. Idealnie byłoby, gdyby dało się je zmagazynować, jednak nie jesteśmy na to gotowi technologicznie.
Według danych PSE już w 2030 roku możemy mieć około 50 proc. energii z OZE. Chociaż obecnie nie mamy jej nawet 20 proc. rocznie, to już okresowo przeciąża sieć. To przypomina, że Polska potrzebuje radykalnej przebudowy całego systemu energetycznego. Należy go unowocześniać i uelastyczniać.