Według organizacji Oxfam 125 najbogatszych ludzi emituje rocznie tyle CO2, co cała Francja. Narastające nierówności w podziale dóbr oraz w ponoszeniu kosztów transformacji ma ukrócić opodatkowanie najzamożniejszych
Najbogatszych z całego świata trzeba wysoko opodatkować, a pozyskane w ten sposób środki przekazać na walkę z nierównościami społecznymi – apeluje fundacja humanitarna Oxfam. W raporcie „Survival of the Richest: How we must tax the super-rich now to fight inequality” Oxfam podkreśla, że seria ostatnich kryzysów, które wstrząsnęły światem, doprowadziły do niespotykanej od 25 lat sytuacji. Po raz pierwszy od dekad skrajne ubóstwo w skali globalnej pogłębiło się, m.in. z powodu rosnących cen podstawowych produktów.
Jednocześnie gdy miliony osób dobitnie odczuwają skutki kryzysów, jest też wąska grupa wygranych. To najbogatsi, którzy w tym czasie powiększyli swoje majątki. „Od 2020 roku najbogatszy 1 proc. populacji świata przejął prawie dwie trzecie nowo wytworzonego bogactwa” – czytam w raporcie Oxfam. Organizacja podkreśla, że tylko w 2022 roku wiele koncernów skorzystało na kryzysie energetycznym, podwajając swoje zyski, drenując portfele obywateli, a zasilając kieszenie akcjonariuszy.
Przeczytaj też: Polski plan na wychwyt CO2
Oxfam proponuje, by opodatkować najbogatszych według skali: podatkiem 2 proc. każdego milionera, 3 proc. – osoby z majątkiem ponad 50 mln dol., a 5 proc. – najbogatszych. Pozwoli to według szacunków na pozyskanie 1,7 biliona dolarów rocznie, a środki zostałyby przeznaczone na walkę z ubóstwem, na inwestycje wspierające łagodzenie skutków zmian klimatycznych etc.
Skąd tak radykalne podejście organizacji i zdecydowany apel? Są dwa powody. Pierwszy podniesiony został w raporcie – zaledwie 4 centy z każdego dolara zapłaconych podatków pochodzi z danin majątkowych (podatek majątkowy, wealth tax), czyli wyliczanych na podstawie posiadanych aktywów i pasywów. „Poprzednie globalne kryzysy prowadziły do zwiększania opodatkowania najbogatszych, wszystko w duchu solidarności. Rozczarowujące jest to, że nie nastąpiło to w trakcie pandemii. 95 proc. państw albo nie podwyższyło podatków, albo nawet je obniżyło korporacjom i najbogatszym” – czytam.
Drugi z powodów Oxfam przedstawiło wcześniej, w innym raporcie, w którym także skupiło się na najbogatszych. Wówczas oceniło ich wpływ na zmiany klimatyczne. W raporcie „Carbon Billionaires: The investment emissions of the world’s richest people” sprawdzono, jak pod kątem ekologii sprawują się spółki, w które zainwestowało 125 najbogatszych ludzi świata. Wyliczono, że mają oni warte 2,4 biliona dolarów aktywa 183 różnych koncernów.
Przeczytaj też: Na farmie wiatrowej powstanie uprawa wodorostów
Żeby zobrazować wpływ miliarderów na środowisko, policzono, ile ekwiwalentu CO2 dany koncern emituje rocznie oraz ile procent jego akcji posiada 125 najbogatszych. Okazało się, że 125 osób na świecie, lokując środki w koncernach m.in. wydobywczych, przyczynia się do emisji 393 mln ton CO2 rocznie. To tyle, ile w skali roku emituje cała Francja. Średnio na jednego ze 125 najbogatszych daje to 3 mln ton CO2 rocznie. Dla porównania: przeciętne roczne emisje mieszkańca Ziemi są milion razy niższe, sięgają 2,76 tony CO2.
W dobie kryzysu energetycznego podobnych apeli do tego Oxfamu będzie przybywać, zwłaszcza że podobne tematy poruszano w trakcie ubiegłorocznego globalnego szczytu klimatycznego COP27. Debatowano o utworzeniu funduszu do rekompensowania szkód wywoływanych przez zmiany klimatu. Pomysł pojawił się, ponieważ państwa bogate, lepiej rozwinięte, w większym stopniu przyczyniają się do wzrostu emisji CO2 itp. Tymczasem koszty ponoszą państwa mniej zindustrializowane, które są nawiedzane przez różne kataklizmy. Więcej o konkluzjach COP27 w tekście Szczyt klimatyczny COP27 z jednym sukcesem, ale finalnie bez większych ambicji.