Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Jest decyzja Sejmu w sprawie farm wiatrowych. Większość inwestycji nadal zablokowana

Posłowie przyjęli zmiany w tak zwanej ustawie antywiatrakowej. Jeśli nie uda się wprowadzić modyfikacji w Senacie, inwestycje w farmy wiatrowe nadal będą ograniczone. Pozostają ofiarą politycznego konfliktu

Sejm przyjął nowelizację tzw. ustawy antywiatrakowej. Procedowane przepisy zakładają, że minimalna odległość od zabudowań, w jakiej będzie można postawić nowe farmy wiatrowe, musi wynosić 700 metrów. To oznacza, że ci, którzy liczyli na pełne odblokowanie inwestycji w tym sektorze, na razie muszą obejść się smakiem.

Za przyjęciem nowelizacji ustawy w zakresie inwestycji w farmy wiatrowe głosowało 214 posłów i posłanek, wstrzymało się aż 209. Przeciwko było 27 posłów, głównie przedstawiciele Konfederacji, Solidarnej Polski i PiS. Teraz ustawa zostanie skierowana do Senatu.

Przeczytaj też: Zielonej transformacji w Europie nie wyhamował nawet kryzys

O tym, jak burzliwie przebiegały prace nad dokumentem w komisjach, pisaliśmy w tekście Pisana na kolanie poprawka, która zastopuje wiatraki. Późniejsze ustalenia w Sejmie również przebiegały w napiętej atmosferze. Oliwy do ognia cały czas dolewała Solidarna Polska, sypiąc argumentami, że wiatraki są szkodliwe dla zdrowia ludzi, a nawet dla dobrostanu zwierząt. Losy ustawy ważyły się do ostatniej chwili, bo chociaż dotyczy energetyki i transformacji gospodarki, to stała się tematem głównie politycznym.

Nowe przepisy przewidują, że farmy wiatrowe będzie można budować tylko na podstawie Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP). Nowelizacja znosi zakaz budowy budynków w pobliżu istniejących wiatraków, wprowadza też minimalne odległości turbin wiatrowych od linii przesyłowych energii elektrycznej. Władze gmin zainteresowanych tym, by na ich terenie powstawały nowe elektrownie wiatrowe, będą zobowiązane do sporządzenia strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SOOŚ), której elementami są pomiary m.in. wpływu hałasu na otoczenie i zdrowie mieszkańców.

Oznacza to poluzowanie obecnych przepisów, na podstawie których funkcjonuje tzw. zasada 10H, zgodnie z którą nie można posadowić wiatraków w odległości od zabudowań mieszkalnych mniejszej niż 10-krotna wysokość wiatraka wraz z łopatami. Przepisy zakazują też budowy wiatraków w odległości mniejszej niż 10H od form ochrony przyrody, takich jak parki narodowe i krajobrazowe czy rezerwaty.

Przyjęta dziś przez Sejm minimalna odległość 700 metrów od zabudowań oznacza, że 84 proc. projektów wiatrowych, jakie można w Polsce zrealizować, nadal pozostaje poza zasięgiem. Tym sposobem rząd chcąc spełnić warunek wyznaczony Polsce, żeby sięgnąć po pieniądze z KPO, poszedł na kompromis z Solidarną Polską. Na ostatniej prostej okazało się również, że i niektórzy posłowie PiS buntują się przeciwko zmianom.

Przeczytaj też: Nowy trend, fotowoltaika na blokach. Ruszył program dopłat

Hamowanie rozwoju energetyki wiatrowej jest tymczasem sprzeczne z interesem np. polskich firm, którym zależy na dostępie do taniej, wolnej od CO2 energii. Wiatraki pozwalają też ograniczać import węgla i gazu. Jak bardzo jest to istotne, mamy okazję widzieć w dobie wojny na Ukrainie. Można jedynie żałować, że nasi parlamentarzyści pozostają pod tak silnym wpływem lobby, które starają się hamować transformację energetyczną w Polsce.

Foto: EIB

KATEGORIA
ENERGIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies