Rezultaty badań nad zanieczyszczeniami powietrza dowodzą, że oddychamy wszechobecnymi chemikaliami, a to rujnuje nam zdrowie. Dobrze, że natura zapewnia sposoby usuwania szkodliwych substancji z naszych organizmów
Toksycznych chemikaliów znanych jako związki chloroorganiczne w naszym otoczeniu jest już tak dużo, że można je znaleźć w powietrzu, glebie, jak i wodzie. W efekcie coraz więcej jest ich w żywności, a także w naszych organizmach. Należą do nich otoczone złą sławą zanieczyszczenia takie jak DDT (dichlorodifenylotrichloroetan), dioksyny i PCB (polichlorowane bifenyle), ale nie tylko. Zanieczyszczenia powietrza obejmują związki chemiczne pochodzące z różnorodnych źródeł.
Przeczytaj też: W tym sezonie zatęsknisz za maseczką
W Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska zarejestrowanych jest ok. 80-100 tys. związków chemicznych. Wszystkie te substancje są źródłem maleńkich cząstek stałych o średnicy 10 mikrometrów lub mniejszej, które wdychamy. Z płuc szybko dostają się do krwi i rozchodzą po całym organizmie. Im mniejsze drobinki, tym łatwiej je wchłaniamy. Prowadzi to do licznych schorzeń, atakujących przede wszystkim płuca, wątrobę, nerki i narządy rozrodcze, a także układ odpornościowy. Cząstki te mogą wywoływać lub nasilać rozmaite problemy, poczynając od migotania przedsionków, aż po astmę, a nawet zawały.
Przeczytaj też: Można mieć alergię na smog
Obecnie szacuje się, że na całym świecie co szósty zgon spowodowany jest przez zanieczyszczenia powietrza – daje to trzykrotnie więcej przypadków śmierci niż AIDS, gruźlica i malaria razem wzięte i 15 razy więcej niż wynosi liczba wszystkich ofiar wojen i przemocy.
O DDT wiemy, że wywołuje przedwczesne porody i związaną z nimi śmiertelność niemowląt, PCB powodują uszkodzenia DNA i mutacje genów, które mogą prowadzić do raka, natomiast dioksyny upośledzają odporność, zaburzają działanie hormonów, modyfikują mechanizmy genetyczne komórek, wywołują schorzenia układu nerwowego i są czynnikami rakotwórczymi. Zagrożone są nie tylko niemowlęta i małe dzieci. Zanieczyszczenia są przyczyną przewlekłych chorób u osób w średnim wieku. Badacze z Washington University w St. Louis śledzili przez osiem lat stan zdrowia ponad 1,5 mln amerykańskich weteranów wojennych narażonych na zanieczyszczenia powietrza cząstkami PM2. Obliczyli, że mogą one być odpowiedzialne co roku za ok. 3,2 mln przypadków cukrzycy na całym świecie. Oszacowali, że 14 proc. zachorowań jest skutkiem zanieczyszczeń.
Postęp nauki umożliwił badaczom izolowanie związków chemicznych i cząstek z jego próbek oraz badanie ich interakcji z różnymi układami organizmu, jak również zmian, jakie mogą w nich wywoływać. Dzięki temu opublikowano nowe badania, opisujące szczegółowo, w jaki sposób zanieczyszczenia mogą być powiązane z wieloma chorobami: od grypy po autyzm.
Jednym z czołowych naukowców w tej dziedzinie jest dr Stephania Cormier, biochemik i biolog molekularny z Louisiana State University, która bada, w jaki sposób cząstki stałe tworzą szkodliwą klasę związków chemicznych, zwanych trwałymi środowiskowymi wolnymi rodnikami (EPFR). Cormier odkryła, że ich wpływ w dzieciństwie prowadzi do rozwoju chorób układu oddechowego w wieku dorosłym.
Badaczka przyjrzała się schematom występowania astmy w wielkomiejskim, mocno zanieczyszczonym obszarze Memphis w Tennessee. Jej zespół odnotował, że liczba wizyt na oddziałach ratunkowych oraz hospitalizacji z powodu ataków tej choroby wzrosła w ostatnich latach czterokrotnie. Naukowcy doszli do wniosku, że „pacjenci wysokiego ryzyka mieszkali w ścisłej bliskości obiektów zanieczyszczających powietrze lub narażających na kontakt z zanieczyszczeniami, takimi jak źródła spalin z silników diesla na uczęszczanych głównych drogach oraz na alergeny w pomieszczeniach”.
Dr Stephania Cormier w swoim raporcie z badań opublikowała wniosek, że zanieczyszczenia powietrza wywierają negatywny wpływ na naszą odporność oraz obniżają zdolność organizmu do detoksykacji. Na szczęście w wielu przypadkach natura zapewniła sposoby usuwania szkodliwych substancji z naszych organizmów.