Czujność mieszkańców pomogła błyskawicznie namierzyć winnego ekologicznej wpadki. Takich szybkich działań zabrakło w przypadku Odry
Łódzka rzeka Augustówka w ubiegły weekend zmieniła kolor na krwistoczerwony. Zaniepokojeni mieszkańcy wezwali pracowników Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi oraz straż miejską.
Pracownicy Pogotowia Kanalizacyjnego ZWiK bez większych problemów wykryli kanał, którym zrzucano skażone ścieki. Ustalili też, która z firm prawdopodobnie odprowadzała zanieczyszczenia. Już na następny dzień odnaleziono wpust do kanału deszczowego, do którego trafiła nieznana, czerwona substancja. Pobrano próbki do badań laboratoryjnych. Od wyników badań zależy wymiar kary, jaki zostanie wymierzony sprawcy. Nazwy firmy nie podano.
Przeczytaj też: Spuszczamy ścieki do rzek. Szokujące wyniki kontroli
„Czekamy na wyniki z laboratorium ZWiK, które dadzą pogląd na skalę zagrożenia, co pozwoli procedować dalsze czynności. Nie ma przyzwolenia na takie zachowania” – pisze na swoim profilu FB Ekopatrol łódzkiej straży miejskiej i przypomina, że wylewanie nieczystości do gruntu jest niedozwolone nawet na własnej nieruchomości. Zabronione jest wprowadzanie ścieków do gruntów, rowów i rzek.
Przeczytaj też: Katastrofa na Odrze. Setki ton śniętych ryb
Od wykrycia zanieczyszczenia do ustalenia sprawców minęło zatem tylko kilkadziesiąt godzin. Jednym słowem: można. Przykład ten jest jaskrawym kontrastem wobec tego, co wydarzyło się w sprawie skażenia Odry. Mimo trwających tygodnie analiz nie udało się formalnie ustalić prawdziwych przyczyn katastrofy ekologicznej na rzece. Resort klimatu wskazał na złote algi, ale wiadomo, że one nie pojawiły się w rzece bez powodu. Najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci ryb i innych zwierząt była kumulacja zanieczyszczeń z różnych źródeł. Dla ekosystemu Odry okazało się to w 2022 roku wyjątkowo groźne ze względu na niski stan wód.
„Widzisz – reaguj – dzwoń” – apeluje łódzki Ekopatrol. Ta zasada obowiązuje zawsze. Nie tylko w przypadku zanieczyszczenia rzek.