W najbliższych miesiącach nie ma co spodziewać się, że władza pchnie do przodu liberalizację zasady 10H – pisze „Rzeczpospolita”
Rząd na początku lipca przyjął projekt ustawy, która ma ułatwić rozwój wiatraków w kraju, znosząc przepisy z 2016 roku. Zasada 10H, która od lat blokuje budowę nowych farm wiatrowych, zostałaby tym sposobem poluzowana, a nowe instalacje musiałyby spełniać inne, mniej restrykcyjne warunki.
Z projektem od tego czasu nic więcej się nie działo. Trafił do Sejmu w połowie lipca i dotąd nie nadano mu numeru druku. Niedawno rzecznik rządu stwierdził, że są wątpliwości co do nowelizacji i nie wiadomo, kiedy izba niższa się nią zajmie. Z dotychczasowych doniesień medialnych wynika, że na drodze projektu ma stać marszałkini Sejmu Elżbieta Witek, blisko współpracująca ze zdecydowanie antywiatrakowo nastawianą europosłanką Anną Zalewską. Niechętna noweli jest też Solidarna Polska, koalicjant Prawa i Sprawiedliwości.
Przeczytaj też: Co Kaczyński wie o farmach wiatrowych? Pokazała to TVP
Obecnie „Rzeczpospolita” donosi, że brak postępów w pracach nad nowelą wynika również z kryzysu energetycznego. Źródło dziennika zbliżone do rządu twierdzi, że „nie ma klimatu” na zniesienie zasady 10H i przynajmniej przez najbliższe miesiące nic się nie zmieni. – Dla partii nie jest to w tym momencie najważniejsza ustawa. Wszyscy staramy się zapewnić, aby prądu, węgla, opału starczyło na tę zimę. (...). Dodatkowo skłóca nas z Solidarną Polską – utrzymuje źródło „Rz”.
Pisaliśmy już o tym, że liberalizacja ustawy wiatrakowej napotka najwięcej problemów właśnie w Sejmie. Bez głosów Solidarnej Polski w sprawie nowelizacji Prawo i Sprawiedliwość byłoby zmuszone szukać poparcia wśród posłów i posłanek opozycji. W dodatku w samym PiS można znaleźć niechętnych temu rozwiązaniu.
Przeczytaj też: Rozwój OZE blokowany przez zły stan sieci
Zasada 10H, która obowiązuje od 2016 roku, sprawia, że na 99 proc. terenów Polski nie można stawiać nowych farm wiatrowych. Potoczne określenie tych przepisów odnosi się do obowiązkowej odległości turbin od zabudowań – musi być równe 10-krotności całkowitej wysokości wiatraka.
Brak nowych mocy w energetyce wiatrowej oznacza z kolei szereg bolączek dla krajowej energetyki, a przede wszystkim przemysłowych odbiorców energii. Prąd z wiatru, czyli z odnawialnych źródeł energii (OZE), to nie tylko mniej emisji CO2, ale i oszczędności. Gdy 8 września OZE w pewnym momencie zapewniały Polsce prawie połowę potrzebnej energii, spadały też ceny prądu na Towarowej Giełdzie Energii. Jak pokazały analizy Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej i Instytutu Jagiellońskiego, dzięki już działającym farmom wiatrowym w 2021 roku za megawatogodzinę płacono o około 163 zł mniej.