Niemiecka gospodarka jest uzależniona od dostaw rosyjskich surowców. To poważny problem dla rządu
Około 60 proc. zużywanego w Niemczech gazu płynie z Rosji. Z tego samego źródła pochodzi niemal połowa węgla i jedna trzecia ropy. Nasi zachodni sąsiedzi są największym europejskim odbiorcą surowców z kraju, który zaatakował Ukrainę. RFN może mieć poważne problemy, żeby je zastąpić. Robert Habeck, minister gospodarki i wicekanclerz, deklaruje, że „zrobi wszystko aby zapewnić bezpieczeństwo dostaw energii”. Uruchomiono specjalne procedury, które mają zagwarantować, że zbiorniki gazu będą pełne zanim nastanie kolejna zima.
Przeczytaj też: Co zagwarantuje Polsce bezpieczeństwo energetyczne? Rozmowa z K. Bacą-Pogorzelską
Agresja Rosji wobec Ukrainy na pewno przyspieszy budowę niemieckich gazoportów. Dostawy zamiast gazociągiem od Rosji odbywałyby się statkami. Gaz LNG (skroplony) w taki sposób trafia z USA do Polski.
Krajowe rezerwy ropy w Niemczech starczą na ok. 90 dni. A jaki jest pomysł nowego niemieckiego rządu na zdywersyfikowanie dostaw węgla? Przypomnę, że połowa zużywanego przez zachodniego sąsiada Polski węgla pochodzi z Rosji. Władze mają zacząć budować rezerwy, kupując go na innych rynkach.
Przeczytaj też: Polski rząd wskazuje lokalizację elektrowni jądrowej
Można się spodziewać, że Niemcy zintensyfikują inwestycje w odnawialne źródła energii (OZE). Poza już popularną fotowoltaiką, są zainteresowani budową morskich farm wiatrowych. Na lądzie także przewidziano inwestycje w wiatraki oraz duże elektrownie słoneczne.
Niemcy w ostatnim czasie zadeklarowali przyspieszone odejście od węgla oraz wygaszanie elektrowni atomowych. W obecnej sytuacji możliwe, że będą musieli zrewidować te plany. Atom miał być w najbliższych latach zastępowany gazem. Na horyzoncie jest jeszcze technologia wodorowa, ale wymaga ona na razie ogromnych nakładów finansowych. Nie ma też mowy o tym, żeby na tym etapie możliwa była masowa produkcja zielonego wodoru. Do tego potrzebne są nadwyżki energii z OZE.
Zdjęcie: Wikimedia Commons