Sztuczny śnieg ma swoją ciemną stronę. Jednak ze względu na zmiany klimatu nie da się już bez niego zorganizować zimowych igrzysk olimpijskich. Najlepszym dowodem na to są nadchodzące igrzyska w Pekinie
Czas nastawiać się na to, że w kolejnych dekadach zimowe igrzyska olimpijskie będą wyglądać zupełnie inaczej niż przyzwyczailiśmy się w XX wieku. Warto się zastanowić, czy ich organizacja w ogóle jeszcze będzie mieć sens.
Klimat zmienił się tak bardzo, że spośród 21 lokalizacji, w których w ciągu ostatnich 100 lat odbywały się zimowe igrzyska olimpijskie, do 2050 r. tylko 10 będzie miało „odpowiednie warunki klimatyczne" i naturalne opady śniegu wystarczające, aby zorganizować imprezę. Chamonix i obiekty w Norwegii, Francji i Austrii są obecnie oceniane jako miejsce „wysokiego ryzyka", podczas gdy Vancouver, Soczi i Squaw Valley w USA są uważane za „niepewne".
Koszty środowiskowe i niepewność związana z tym, w jakich warunkach będą startować zawodnicy, to tematy nowego raportu „Slippery Slopes: Jak zmiana klimatu zagraża zimowym igrzyskom olimpijskim”. Nad materiałem pracowały ekspertki i eksperci ze Sport Ecology Group z Loughborough University i organizacji Protect Our Winters. Raport zawiera wypowiedzi czołowych zawodniczek i zawodników sportów zimowych. Warunki, w jakich odbywają się treningi i zawody, sportowcy oceniają jako trudne i niebezpieczne.
4 lutego br. zostaną otwarte Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Całemu wydarzeniu towarzyszyć będzie ponad 100 generatorów śniegu i 300 armatek śnieżnych. Zimowa olimpiada w Pekinie będzie pierwszą, na której większość współzawodnictwa odbędzie się na sztucznym śniegu. To nie są warunki, o jakich marzyli zawodnicy i zawodniczki.
Aby utrzymać sztuczną śniegową nawierzchnię, stosuje się środki chemiczne spowalniające topnienie. Mimo to trudno przewidzieć, jak będzie się ona zachowywać. Czasem, jak podkreślają sportowcy, staje się niebezpieczna.
Przeczytaj też: Zielona energia na igrzyska w Pekinie ma swoją cenę. Płacą ją okoliczni mieszkańcy
Skąd się wziął sztuczny śnieg? Wynaleziono go w Japonii, natomiast sama technologia została dopracowana w USA. Po raz pierwszy wykorzystano go w 1980 roku na olimpiadzie w Lake Placid w Stanach Zjednoczonych. Szacuje się, że ponad 90 proc. wszystkich ośrodków narciarskich w jakimś stopniu wykorzystuje sztuczny śnieg. Stosuje się go w dwóch przypadkach: kiedy chce się poprawić warunki zjazdowe oraz wydłużyć sezon.
Sztuczny śnieg nie jest ekologiczny z kilku powodów. Po pierwsze, zużywa się do jego produkcji wodę, która staje się coraz trudniej dostępnym zasobem. Po drugie, produkcja takiego śniegu wiąże się ze zużyciem dużych ilości energii. Ma też pewne ograniczenia. Można go stosować tam, gdzie temperatura nie przekracza trzech stopni Celsjusza. Musi być przy tym zachowana odpowiednia wilgotność.
Sztuczny śnieg, jak czytam w raporcie, nie jest lubiany przez zawodniczki i zawodników. Może tworzyć szybszą, mniej przewidywalną i twardszą nawierzchnię. Wiąże się to z ryzykiem urazów i kontuzji. Armatki produkujące sztuczny śnieg generują hałas. To zaburza spokój dzikich zwierząt żyjących w okolicy. Jest też, oczywiście, uciążliwe dla ludzi.
Co dzieje się ze sztucznym śniegiem po sezonie? Topnieje, ale z racji tego, że jest zabezpieczany środkami chemicznymi, ten proces przebiega wolniej. Wpływa to negatywnie na wegetację lokalnie występujących roślin. Tym samym może zmniejszać bioróżnorodność. Opóźnienie wzrostu roślin może spowodować, że lokalne gatunki zwierząt stracą częściowo dostęp do pokarmu.
Przeczytaj też: Chiński Tesla killer. Czym ma zachwycić kierowców?
Co rekomendują autorki i autorzy raportu? Przede wszystkim wskazują na konieczność edukacji na temat zmian klimatu i ich skutków, także w kontekście sportowym. Ich zdaniem konieczne będzie przeprowadzenie dogłębnej analizy skutków ekologicznych stosowania śniegu z armatek na tak dużą skalę. Zespół pracujący nad raportem sugeruje także, że niezbędne jest przeprowadzenia badań samych sportowców i sprawdzenie, jaki wpływ ma na nich sztuczny śnieg.
Zdjęcie: Eli Pastor on Unsplash