Choć pojawił się na świątecznych stołach w czasach PRL-u, to wciąż nie traci popularności. Dziś jednak karp może liczyć na lepsze traktowanie niż przed laty
Z roku na rok przybywa sieci marketów, które nie sprzedają żywych karpi. Za to amatorzy takich zakupów wciąż istnieją. Nie brakuje domów, w których samodzielne zabicie i oporządzenie ryby jest częścią świątecznego rytuału. Pojawiły się na polskich stołach za sprawą skutecznej działalności propagandowej władz PRL pod hasłem „Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce”, zapoczątkowanej w 1947 roku. I tak trwamy w tej „nowej świeckiej tradycji” do dziś. Polska jest największym producentem karpia w Europie.
Przeczytaj też: Masz za dużo świątecznego jedzenia? Podziel się! A na przyszłość kupuj mniej
Zanim zakupimy żywe zwierze, warto wiedzieć, jakie ma się wobec niego obowiązki. Niedawno zakończyła się sądowa batalia o prawa karpi. Sprawa ciągnęła się ponad 10 lat. Aktywiści i aktywistki zwrócili uwagę na okrucieństwo pracowników sklepu E.Leclerc w Warszawie, którzy to w grudniu 2010 roku składowali żywe ryby bez wody i wydawali je klientom w torebkach foliowych – również pozbawionych wody. Sprawa została zgłoszona policji i nagłośniona przez Fundację Noga w Łapę. Ostatecznie zajął się nią sąd.
Przeczytaj też: Kupuj ryby odpowiedzialnie. Mamy problem z przełowieniem
Po wielu procesach i szokującej postawie biegłego – według niego karp może oddychać przez skórę i woda nie jest mu do funkcjonowania niezbędna – udało się batalię o dobre traktowanie karpia wygrać. Winni zostali skazani w 2020 roku. Sprawą zajmowała się od początku adwokatka Karolina Kuszlewicz. Dzięki jej działaniom i nagłośnieniu procederu przyjęto jednoznaczne regulacje dotyczące warunków, w jakich można sprzedawać żywe karpie. Jesteśmy też bardziej świadomi ich cierpienia.
Główny Inspektorat Weterynarii przypomina:
Zdjęcie: Adam Rhodes on Unsplash