Praca jednej turbiny wystarczy, by zasilić około 20 tysięcy gospodarstw domowych
Amerykański koncern GE Renewable Energy był pierwszym graczem w branży, który rozpoczął testy morskiej turbiny wiatrowej o mocy 12 MW w listopadzie 2019 r. O energetycznym kolosie więcej przeczytasz np. tutaj. Jest wyższy od warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki.
Przeczytaj też: Farmy wiatrowe i fotowoltaika cenowo nokautują węgiel
Obecnie GE informuje, że prototyp Haliade X w nadmorskim Roterdamie w Holandii rozpoczął pracę z mocą 14 MW. To pierwszy w historii przykład użycia turbiny o takiej mocy. Skala tej instalacji jest imponująca. Jej roczna produkcja wynieść ma 74 GWh energii, co pozwoli zasilić około 20 tys. gospodarstw domowych i uniknąć emisji 52 tys. ton CO2. To tyle samo, ile 11 tysięcy samochodów generuje w ciągu roku.
Na razie Haliade X nie jest jeszcze wykorzystywana komercyjnie nigdzie na świecie. Zadebiutuje na morskiej farmie wiatrowej Dogger Bank C, która znajduje się ponad 130 km od północno-wschodniego wybrzeża Anglii. Wraz z Dogger Bank A i Dogger Bank B ma stać się największą morską farmą wiatrową na świecie. Do Dogger Bank C GE dostarczy 87 turbin Haliade X.
W Polsce inwestorem, który jako pierwszy może kupić i uruchomić ten model wiatraka, jest Orlen. Koncern w sierpniu br. nawiązał strategiczne partnerstwo z GE. Obecnie Orlen poprzez spółkę Baltic Power rozwija projekt farmy wiatrowej o mocy 1200 MW. Pierwszy prąd z niej popłynie do odbiorców prawdopodobnie w 2026 roku.
Przeczytaj też: Perowskity polskiej spółki ze świetną efektywnością
Dlaczego wielkość turbin wiatrowych ma znaczenie? Im większy wiatrak i jego moc, tym więcej prądu można wytworzyć z każdej instalacji. To pozwala instalować mniej wiatraków, oszczędzać surowce, a przy tym dostarczać tańszą energię. W technologicznym wyścigu z GE startuje również Siemens, który już zapowiada turbinę o mocy 15 MW.