USA wyraźnie mają apetyt na to, żeby zostać globalnym liderem w klimatycznym wyścigu
Stany Zjednoczone zobowiązują się zredukować emisję gazów cieplarnianych o 50-52 proc. do 2030 roku – poinformował Biały Dom przed rozpoczęciem zorganizowanego przez prezydenta USA Joego Bidena szczytu klimatycznego, w którym udział bierze 40 światowych przywódców, w tym prezydent Andrzej Duda. O oczekiwaniach wobec tego wirtualnego spotkania więcej dowiesz się tutaj.
Przeczytaj też: ExxonMobil chce wydać miliardy na pochłanianie CO2
Zapowiadany przez amerykańską administrację nowy cel redukcji emisji oznacza dwukrotnie większy wysiłek, niż wynikałoby ze zobowiązań, jakie nakłada Porozumienie paryskie. Zgodnie z porozumieniem, emisja musi spaść do 2025 r. o 26-28 proc. (w porównaniu z rokiem 2005). Choć poprzedni prezydent USA Donald Trump Porozumienie paryskie odrzucił, Joe Biden odwraca narrację poprzednika i w swojej prezydenturze kwestie ochrony klimatu stawia na priorytetowej pozycji.
Podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej Joe Biden zapewniał, że do 2030 r. amerykańska energetyka zostanie całkowicie zdekarbonizowana, a do 2050 r. państwo stanie się neutralne emisyjnie. By te cele zrealizować, USA wdrożą m.in. wart 2 mld dolarów program infrastrukturalny, który ułatwi odchodzenie od paliw kopalnych i tworzenie zielonych miejsc pracy.
Przeczytaj też: Polscy naukowcy ostrzegają przed katastrofą
– Stany Zjednoczone nie czekają, koszty zapóźnień są zbyt duże, a nasz naród jest zdecydowany działać już teraz. Zmiany klimatyczne stanowią zagrożenie dla naszego istnienia, a walka z tym zagrożeniem daje możliwość tworzenia dobrze płatnych miejsc pracy, ochrony zdrowia publicznego i promowania sprawiedliwości środowiskowej – brzmi stanowisko Białego Domu, które w całości przeczytasz tutaj.