Ta ogromna to i tak za mało, by wprowadzić potrzebne zmiany
Branża zielonej energetyki do 2050 roku może przyciągnąć astronomiczną kwotę 11 bilionów dolarów inwestycji (to równowartość ponad 40 bn zł) – wynika z raportu Bloomberg New Energy Outlook. To ogromna suma, ale specjaliści przekonują, że wydatki na OZE muszą rosnąć, jeśli ludzkość chce sprostać celom zawartym m.in. w Porozumieniu Paryskim. Według prognoz, w bieżącej dekadzie nadal będziemy mieli do czynienia ze wzrostem emisji CO2 i innych gazów cieplarnianych, a spadek rozpocznie się dopiero za kilka lat. Do tego będzie on będzie powolny.
Przeczytaj też: Aż 48 tys. paneli słonecznych na jednym dachu
Szczyt emisji gazów cieplarnianych czeka nas prawdopodobnie w 2027 r. Potem zaczną się one zmniejszać o 0,7 proc. rocznie i będzie tak do połowy wieku. Efekt? W nowy wiek Ziemia wejdzie z temperaturą wyższą o ponad 3 stopnie Celsjusza. Aby doprowadzić do jej obniżenia, należałoby ciąć redukcje zdecydowanie szybciej, najlepiej o 10 proc. rocznie. Kluczowa będzie najbliższa dekada.
W tegorocznym raporcie zwrócono uwagę na cztery główne aspekty zmian. Pierwszym jest wzrost znaczenia gazu. To jedyne paliwo kopalne, na które popyt w najbliższej dekadzie będzie rósł. Wpłyną na to zarówno przemysł ciężki, jak i gospodarstwa domowe używające tego paliwa do ogrzewania. Niska cena i dostępność gazu sprawią, że alternatywnym rozwiązaniom trudno będzie wyprzeć go z rynku.
Przeczytaj też: Polscy naukowcy mają nowy pomysł na walkę ze smogiem
W przypadku ropy naftowej wzrost lub spadek popytu będzie zależeć w głównej mierze od tempa i skali rozwoju motoryzacji elektrycznej. Zużycie paliwa w może rosnąć jeszcze przez kilkanaście lat, potem jednak będzie ono tracić na znaczeniu. Przyczynią się do tego zmiany zapowiadane w kolejnych krajach, m.in. Wielkiej Brytanii, która zamierza zakazać sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi. Według BNEF, w połowie wieku większość podróży odbywać się będzie samochodami elektrycznymi.
Specjaliści zwracają też uwagę na lotnictwo – to jedna z branż, w których dekarbonizację będzie przeprowadzić najtrudniej. Nie jest to jednak niemożliwe – Airbus zaprezentował już plany rozwoju maszyn zasilanych wodorem. Jednak zanim nastąpią radykalne zmiany, segment będzie konsumował coraz więcej paliwa lotniczego. Do 2050 r. zużycie to się podwoi. Na razie oczywiście trudno sobie wyobrazić ten wzrost – awiacja to jeden z sektorów, które najmocniej ucierpiały za sprawą pandemii koronawirusa. Wydaje się, że jeśli popyt będzie się odbudowywać, zajmie to co najmniej kika lat.
Przeczytaj też: Producent iPhone’a bierze się za samochody elektryczne
W raporcie zwrócono też uwagę na rolę wodoru, zwłaszcza tego zielonego, w transformacji energetycznej. Jeżeli rzeczywiście ma się on stać paliwem przyszłości, skala finansowania tego segmentu musi zdecydowanie wzrosnąć. Przy założeniu, że w roku 2050 wodór będzie dopowiadał za jedną czwartą potrzeb energetycznych, powierzchnia zajmowana przez farmy wiatrowe i słoneczne musi bardzo szybko rosnąć. Wymagany byłby do tego teren odpowiadający powierzchni Indii. To rodzi oczywiście pewne obawy i problemy. Warto jednak mieć na uwadze, że nowe technologie, także te, które dzisiaj nie są jeszcze znane, mogą poważnie namieszać w tych prognozach.