Partnerzy wspierający
KGHM Orlen Tauron
Przybywa polskich elektryków. Następca Syreny odstrasza nawet filmem na swój temat

Nastała moda na wskrzeszanie polskiej motoryzacji. Ale sama wiara w powodzenie tych projektów nie wystarczy

Za nami premiera marki Izera reprezentującej polskie samochody elektryczne. Długo wyczekiwana prezentacja nie przyniosła zbyt wiele informacji, ale ponownie odgrzała marzenia i dalekosiężne plany. Co ciekawe, kilka dni wcześniej głośno zrobiło się o innym projekcie przewidującym odrodzenie rodzimej motoryzacji w nowoczesnej, elektrycznej odsłonie. Wszystko za sprawą firmy FSO Syrena w Kutnie, która na pierwszym miejscu stawia nostalgię.

Przeczytaj też: Awantura wokół ratowania PGG

Koncept nowej syreny liczy już sobie dobrych kilka lat. Wraca co jakiś czas i to za sprawą różnych podmiotów. Samochód był już obiecywany w wersji z silnikiem spalinowym, teraz ma być autem elektrycznym. No i przestał być syreną, a stał się Vosco S106 EV. Dlaczego? To długa historia, w której pojawiają się milionowe dotacje, spór o nazwę, a nawet kontrola Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Uznajmy jednak, że to przeszłość. Jak wygląda przyszłość?

Tego można się dowiedzieć z filmu, jaki FSO Syrena w Kutnie umieściła niedawno w internecie. Widać na nim pojazdy Vosco S106 EV i to w ruchu. W odróżnieniu od projektu Izera pojawiają się nawet dane techniczne – skąpe, ale jednak. Producent wspomina m.in. o akumulatorze o pojemności około 30 kWh, który z pomocą ładowarki miejskiej udałoby się naładować w 1,5 godziny (w przypadku domowej sieci proces ten potrwa do 8 godzin). Elektryczna Syrena ma się rozpędzać do 140 km/h i mieć 200 km zasięgu.

Przeczytaj też: Jeszcze trochę i panele słoneczne kupisz w kiosku

Z wypowiedzi przedstawicieli firmy wynika, że uzyskanie homologacji dla pierwszego polskiego samochodu elektrycznego jest planowane do końca bieżącego roku. Kolejnym krokiem ma być uruchomienie produkcji w 2021 r. Warto przy tym podkreślić, że design auta ma się jeszcze zmienić. Na pierwszy rzut oka są to bardzo dobre informacje, a polscy kierowcy mogliby w przyszłości mogliby wybierać między przynajmniej dwoma markami polskich samochodów elektrycznych, Izerą i Syreną.

Prawda jest jednak brutalna, a odsłania ją już sam film, na którym przewodniczący rady nadzorczej FSO Syrena czyta z kartki. Strona internetowa firmy nie prezentuje się lepiej i to ona może wzbudzać największą nostalgię – za siecią z innej epoki. Czy to ma znaczenie? Olbrzymie, bo w motoryzacji, podobnie jak w wielu innych sferach gospodarki, decydującą rolę odgrywa dzisiaj marketing. A niewiele osób wierzy w to, że jeśli firma nie potrafi przygotować krótkiego filmu prezentującego efekty jej prac, to stworzy od podstaw samochód elektryczny.

Przeczytaj też: Samochodów na prąd wciąż jest u nas jak na lekarstwo

Plany producenta są ambitne, wspomina już o kolejnych pojazdach i prezentuje prototyp samochodu, dla którego inspiracją ma być Polonez. Jednocześnie w filmie pokazywany jest zakład, który przypomina raczej garaż grupy kolegów-pasjonatów poświęcających czas wolny podrasowaniu aut. W tym wszystkim trudno stwierdzić, do kogo miałby trafić pomysł z odświeżaniem ikon polskiej motoryzacji? Klienta zagranicznego raczej nie chwyci on za serce. Polski rynek kolekcjonerów aż tak szeroki chyba nie jest. Zwykli kierowcy? Produkt musiałby wygrywać ceną albo osiągami.

Podsumowując, chociaż informacji o „polskich elektrykach” przybywa, to nie napawają one optymizmem. Trzeźwe spojrzenie na sprawę nie pozwala dopatrywać się w tym początków wspaniałej motoryzacyjnej historii.

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies