Wicepremier Jadwiga Emilewicz podała termin, w którym mają być zmienione przepisy w sprawie lokalizacji nowych farm wiatrowych
– Jesteśmy w przededniu konsultacji projektu zmian w ustawie o odnawialnych źródłach energii (OZE). Zdajemy sobie sprawę, że warunki prawne, które obowiązują dziś w Polsce, utrudniają (rozwijanie nowych projektów wiatrowych – red.). Z drugiej strony jesteśmy w przededniu transformacji energetycznej. Będziemy chcieli konsultować szeroko społecznie, w długich konsultacjach, projekt, który sprawi, że będzie można zredukować odległość 10H, ale tylko wtedy gdy będzie to uwzględnione w planach zagospodarowania przestrzennego i kiedy decyzja zyska akceptację społeczności lokalnej – powiedziała wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz podczas wydarzenia zorganizowanego przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Przeczytaj też: Jeszcze trochę i panele słoneczne kupisz w kiosku
Zasada 10H, o której mówi Emilewicz, to przepisy stanowiące, że nowe wiatraki muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami. Oznacza to, że na terenie Polski w zasadzie nie ma terenów nadających się pod nowe inwestycje w lądowej energetyce wiatrowej.
– Czekamy też na analizę, którą przygotowują najlepsi eksperci, a która określi minimalną odległość, której nie będzie można przekroczyć, nawet jeśli zgodzi się lokalna społeczność, ze względu na szkodliwość – dodała wicepremier.
Emilewicz powiedziała, że resort zakończył wewnętrzne prace i obecnie czeka tylko na ekspertyzę oddziaływania środowiskowego instalacji wiatrowej. Ze słów wicepremier wynika, że ograniczenia w rozwoju nowych projektów mogłyby zostać poluzowane od przyszłego roku.
Jak podało PSEW, w całej Polsce na różnych etapach zaawansowania zatrzymano projekty o mocy 4100 MW, w tym 3400 MW z podpisanymi już umowami przyłączeniowymi.
Przeczytaj też: Wystartował zeroemisyjny McDonald's
– Przyjmując konserwatywnie potencjał niezrealizowanych projektów tylko na poziomie wskazanych 3 400 MW szacujemy, że budżety samorządów tracą rocznie ok. 120 mln zł z tytułu podatku od nieruchomości. W perspektywie 25-letniej pracy farm wiatrowych dawałoby to kwotę prawie 3 mld zł. Dodatkowe ponad 2 mld zł w całym okresie eksploatacji tych instalacji przyniosłyby podatki dochodowe od firm i osób fizycznych, w tym CIT na poziomie 1,53 mld zł i PIT – 0,53 mld zł. Czystą energią elektryczną zostałoby zasilonych 4,5 miliona gospodarstw domowych – wskazał prezes PSEW Janusz Gajowiecki.
Foto: Ministerstwo Rozwoju/Twitter