Europejskie państwa ogromną część odpadów eksportują i uznają, że problem znika
Coraz częściej słyszymy o tym, jak poważnym środowiskowym problemem są olbrzymie ilości plastiku trafiające do oceanów. Jednocześnie Europa chce uchodzić za globalnego lidera ochrony klimatu i winą za globalny śmieciowy proceder obarcza kraje gorzej rozwinięte. Na Starym Kontynencie działa przecież coraz sprawniej system recyklingu, prawda? Sytuacja jest jednak o wiele bardziej złożona i niewygodna dla Europejczyków. Szereg krajów UE wciąż pozbywa się odpadów eksportując je jak najdalej od siebie. Niestety wyeksportowane śmieci zamiast trafić do utylizacji często są zwyczajnie wyrzucane do wody.
Przeczytaj też: Colgate wprowadza na rynek pierwszą tubkę nadającą się do recyklingu
Sprawie przyjrzano się bliżej w analizie opublikowanej na łamach Environment International. Z publikacji wynika, że blisko połowa (46 proc.) segregowanych plastikowych odpadów pochodzących z Europy jest eksportowana do innych regionów świata. Jeszcze kilka lat temu ich głównym odbiorcą były Chiny, ale Państwo Środka zamknęło swoje drzwi dla tych odpadów. Import przejęły jednak inne kraje Azji Południowo-Wschodniej. Za jakiś czas i one mogą powiedzieć „dość”, a bogatym krajom zacznie brakować miejsc, które mogłyby przekształcić w wysypiska.
Problem polega na tym, że chociaż uboższe kraje odbierają śmieci i zobowiązują się do ich recyklingu, to nie mają odpowiedniej infrastruktury, by sprostać temu zadaniu. W efekcie odpady trafiają na wysypiska i do wód. Autorzy badania wskazują, że tylko w 2017 roku nawet 180 tys. ton polietylenowych śmieci mogło zanieczyścić oceany. A to skłania do zadawania pytań o prawdziwe liczby związane z recyklingiem w państwach wysoko rozwiniętych. Bo zapakowanie śmieci na statki i wysłanie ich do Azji w celu przerobienia nie oznacza, że faktycznie do tego dojdzie.
Przeczytaj też: Kubki i filiżanki z fusów od kawy
O skali plastikowego problemu pisaliśmy niejednokrotnie. Każdego roku z paliw kopalnych wytwarza się 300 mln ton tworzyw sztucznych, co wiąże się z olbrzymią emisją gazów cieplarnianych. Jednocześnie większość plastiku nie podlega recyklingowi i trafia na wysypiska lub zaśmieca oceany. I nie chodzi jedynie o wielkie plamy śmieci dryfujące na ich powierzchni – w green-news.pl, przeczytasz m.in., że prawdziwy problem z mikroplastikiem dotyczy przede wszystkim dna mórz, w których odpady zalegają w coraz większych ilościach. I będą tam przez wieki.
Za kilka dekad w oceanach znajdziemy więcej plastiku niż ryb (przy tych wyliczeniach brana jest pod uwagę ich masa). Patrząc na sposób, w jaki ten problem proekologiczna podobno Europa spycha w inne regiony globu, wydaje się, że jesteśmy skazani na tę śmieciową przyszłość. Wycofanie plastikowych słomek z popularnej sieci barów szybkiej obsługi może i wygląda fajnie PR-owo, ale świata nie zmieni.