Epidemia koronawirusa uderzyła w łańcuchy produkcyjne i dostawy produktów na całym świecie, a rykoszetem obrywają OZE. Do produkcji paneli fotowoltaicznych i turbin wiatrowych trzeba sporo kopalin. A z wydobyciem surowców w ostatnich miesiącach są problemy
Odnawialne źródła energii, czyli OZE, tak jak wszystkie źródła prądu powstają z surowców naturalnych. Zanim jednak wiatraki i panele fotowoltaiczne zaczną pracować, trzeba je najpierw skonstruować i postawić. O tym warto pamiętać na równi z korzyściami, jakie płyną z wykorzystania OZE.
Uwagę na to – w kontekście epidemii – zwróciła Międzynarodowa Agencja Energii (MAE). Koronawirus zastopował produkcję w wielu branżach, co wpłynęło również na rynek OZE. Serwis green-news.pl pisał o kryzysie, jaki w związku z tym oczekiwany jest w branży wiatrowej.
Przeczytaj też: PGE rozgląda się za farmami wiatrowymi do przejęcia
Tymczasem Agencja zwróciła uwagę, że źródła czystej energii wymagają niektórych surowców o wiele więcej niż źródła konwencjonalne. Odpowiadające za 12 proc. światowej produkcji miedzi Peru odnotowało przestoje w wydobyciu, choć już np. Chile wyszło z pandemii obronną ręką. W Peru w pewnym momencie zamknięte były wszystkie kopalnie, co przełożyło się również na produkcję cynku, nie mówiąc już o Chinach, w których dołują ceny większości surowców.
MAE pisze wprost o niedocenianym dotyczas globalnym wyzwaniu, jakim jest zapewnienie płynności dostaw, by dalej napędzać rozwój zielonej energetyki. – COVID-19 sprawił, że warto podkreślać potrzebę monitorowania bezpieczeństwa dostaw surowców, by zapewnić sobie w przyszłości czystą energię – brzmi stanowisko MAE.
Spadło wydobycie, ale też produkcja, a tym samym wystąpiły przestoje w dostawach. To rzutuje na spadek cen surowców. W marcu i kwietniu poszybowały w dół, a teraz powoli się odbijają. To wszystko będzie rzutowało na rozwój OZE i zielonych rozwiązań: lit, kobalt i nikiel są niezbędne przy produkcji samochodów elektrycznych, zaś miedź to serce przewodów.
Niektóre pierwiastki są z kolei niezbędne do produkcji źródeł zielonej energii, a przy tym ich pozyskiwanie budzi sprzeciw ekologów i organizacji walczących o prawa człowieka. To neodym do generatorów turbin wiatrowych (jego wydobycie znacząco zanieczyszcza środowisko, przykład: Baotou), ale też wspomniane już lit i kobalt. Mamy więc do czynienia z nie do końca dostrzeganym węgłem gordyjskim. Im bardziej świat chce być zielony, tym mocniej musi fedrować.
Dlatego IEA pokazuje problem obrazowo: wyliczyła, ile kilogramów danego surowca wymagają poszczególne źródła energii. Przykłady podano dla 1 MW zainstalowanej mocy. Rozróżniono też szereg surowców kluczowych dla każdej z instalacji: miedź, lit, nikiel, mangan, kobalt, chrom, molibden, cynk, krzem oraz dwie ogólne grupy: „inne” i metale ziem rzadkich.
Jeśli stawiamy na turbiny wiatrowe na morzu, to trzeba liczyć się z zapotrzebowaniem na około 10 ton miedzi (główna składowa przewodów, które trzeba położyć na dnie morza). Do tego dochodzą ponad dwie tony cynku.
Turbiny wiatrowe na lądzie to tyle samo cynku, ale już zdecydowanie mniej miedzi – około dwóch ton. Prawie trzy tony miedzi to z kolei koszt postawienia 1 MW fotowoltaiki. Megawat mocy w PV to też niewyobrażalne zużycie krzemu – IEA wyliczyła to na blisko trzy tony.
Wszystkie wyliczenia przedstawiono na obrazowym wykresie. Obejrzysz go na stronie Agencji.
Przeczytaj też: Farmy wiatrowe i fotowoltaika cenowo nokautują węgiel
Dlaczego to w ogóle robi wrażenie? Bo choć to mocno uśrednione szacunki, to już 1 MW mocy z gazu to niewiele ponad tona miedzi. Z kolei megawat mocy w źródle węglowym według zestawienia IEA potrzebuje zaledwie dwóch ton kluczowych surowców. To prowadzi do jednej konkluzji: nawet niewielkie tąpnięcia na rynku surowców i przerwy w dostawach mogą wyhamować rozwój OZE. W szczególności, że zapotrzebowanie na nie dyktuje w tej chwili właśnie sektor energetyczny.