Za pośrednictwem mediów społecznościowych, a potem także tych tradycyjnych, świat obiegły zdjęcia wykonane w miejscowościach Pendżabu, stanu w północnych Indiach. Przedstawiają one Himalaje oddalone o nawet 200 km. Majestatyczne szczyty najwyższych gór świata przez długie dziesięciolecia nie były widoczne z powodu zanieczyszczonego powietrza. Totalna kwarantanna je odsłoniła.

Przeczytaj też: To tak ludzie stworzyli koronawirusa

Na niechlubnej liście miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem na świecie znaleźć można wiele miejscowości leżących w Indiach. Kraj jest drugi pod względem nie tylko zaludnienia, ale też spalania węgla. Do tego dochodzą przemysł ciężki, który nie podlega takim przepisom, jak ten w Europie, przestarzała motoryzacja oraz domowe paleniska.

Kumulacja tych emisji sprawiała przez długie lata, że wielkie metropolie, a nawet całe regiony, zmagały się ze smogiem. Jedni się do niego przyzwyczaili, drudzy nigdy nie poznali świata bez niego. W końcu nadszedł jednak czas "wietrzenia". Władze nakazały ludziom pozostać w domach w związku z pandemią. Przemysł zamarł, ruch na ulicach również i ludzie przypomnieli sobie albo dowiedzieli się, że gdzieś tam istnieje błękitne niebo. Albo góry.

Przeczytaj też: Górnicza Solidarność chce tarczy antykryzysowej. Ale nie zielonej, tylko czarnej

Zdziwienie jest prawdziwe, o czym świadczą wpisy na Twitterze czy Facebooku. Ich autorzy dzielą się przy okazji refleksją dotyczącą działalności człowieka i tego, jak wpływa ona na Ziemię. Może należy w tym upatrywać nadziei? Czy wraz z końcem kwarantanny i ponownym uruchomieniem gospodarki na starych zasadach, ludzie będą chcieli się rozstać z tymi widokami?

Może do Chińczyków dotrze informacja, że choć COVID-19 choć jest groźny, to dużo więcej osób ginie z powodu smogu. Może też Górnicza Solidarność zrozumie, że spalanie węgla za wszelką cenę i wypowiadanie Pakietu Klimatycznego Unii Europejskiej zaszkodziłoby w pierwszej kolejności nam nam samym?