Niestety tym razem nie jest to specjalny powód do radości. Dlaczego?
Koronawirus odciska silne piętno na życiu zwykłych ludzi i na całej gospodarce. Dotyczy to również polskich firm energetycznych. Tauron może zawiesić realizację strategii, a PGE jasno mówi, że musi radykalnie eliminować nierentowne projekty.
Przeczytaj też: Potrzebna energetyka po nowemu, albo czekają nas bankructwa
Jednocześnie gwałtownie spada popyt na energię. Było to widoczne jeszcze przed epidemią COVID-19, ale obecnie spadek jeszcze przyspieszył. Pod koniec marca zapotrzebowanie na moc spadło o 7-8 proc. To i tak niewiele w porównaniu z innymi krajami Europy, w których spadki wynoszą nawet 30 proc.
Jest pewien uboczny skutek całej tej sytuacji. Jak zwraca uwagę Forum Energii, ze względu na malejący popyt, rośnie udział OZE w całkowitym wytwarzaniu energii elektrycznej. W marcu udział zielonej energii w całej produkcji prądu wyniósł 15,4 proc. Dla porównania, według danych GUS w 2019 roku wyniósł tylko 12,7 proc. Jednocześnie udział energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto wyniósł około 11 proc., podczas gdy ustalony na poziomie UE cel dla Polski na bieżący rok to 15 proc.
Przeczytaj też: Węgiel pogrążył wyniki finansowe PGE i Taurona
Niestety obecne zwiększenie udziału zielonej energii nie wystarczy, by spełnić unijne cele i popchnąć naprzód całą energetykę i gospodarkę.
– Obecne zjawisko jest tylko chwilowe. Nie ma żadnej wizji, jak ma wyglądać energetyka w przyszłości, trudno mówić, że rosnący udział OZE to efekt przemyślanej transformacji – wyjaśnia Joanna Maćkowiak-Pandera, szefowa Forum Energii.